Jeszcze tak nisko temat nigdy nie spadł.. cóż, czas napisać co u nas
Ostatnie dni były obfite w zajęcia, dlatego też teraz czeka mnie milion tematów do przeczytania, żebym mogła się dowiedzieć co u Was
Chłopcy zdrowi - cała trójka. Niezmiernie się cieszę, że udało nam się wyjść z tych problemów. Szczególnie młody (który chyba już zostanie Sekatorem, jak mam go inaczej nazwać, skoro wszyscy tak do niego mówią?

) raduje me serce swoim zdrówkiem. Trochę już zjaśniał (a miałam nadzieję, że zostanie taki czarnuszek )urósł jak na drożdżach, już nie jest takim maleńkim plemniczkiem. Prawie Vendalowi dorównuje. Z resztą popołudniu postaram się jakieś zdjęcia narobić -w chwili obecnej nie mogę, bo na łóżku obok mnie leży czarny labrador i ani myśli wstać.

Jeszcze z jakieś 2 tygodnie może u mnie pobędzie.
Przez to mam mniej czasu dla chłopaków, bo nie mogę ich wypuszczać cały czas kiedy tylko jestem w domu, szczególnie wieczorami cały czas hasały, a teraz niestety mniej jest tego czasu. Niby pies na nie nie reaguje (jedynie jak Ven zaczyna piszczeć, albo jak się ganiają po klatce,to poszczekuje - jak się robi hałas, to trzeba jeszcze zwiększyć), obwąchiwały się nawet - ale wiecie, trzeba być ostrożnym.
Pochwalę się jeszcze górami.. był to wyjazd bardzo obfity we wszelkie wrażenia i dziwne zdarzenia

gdzieś w Górach Bardzkich (miały być Sowie od początku, ale jakoś tak wyszło, że zajechałyśmy stopem do Bardo i stamtąd wyszłyśmy:D ), w miejscu nie wiadomym, bo nam zginął niebieski szlak i szłyśmy na czuja. Na koniec, po zejściu do jakiejś wioski miejscowi nas oświecili, że szlak źle oznaczony był. Ale udało nam się dojść do celu, choć bardzo bardzo naokoło.

Tahti się modli do drzew i gór

tutaj lokalizacja też bliżej nieokreślona z powodu jak powyżej

no gdzież ten szlak idzie..

wiem gdzie jestem ! Zbliżamy się do Przełęczy Srebrnej.

dziki ludź z lasu

Wschód Słońca na Przełęczy Srebrnej. Parę minut wcześniej spotkała nas ciężka przygoda - trzeba było wczesnym rankiem wyruszyć ze schroniska, a tu zamknięte wszystko, w recepcji nikt nie odpowiada, wyjścia nocnego nie ma. Pomyślałam, że pewnie jak na Wierchach - śpią gdzie indziej, niż w schronisku, to co? Zarządzamy ewakuację. Wyskakujemy przez okno jedyne, w którym krat nie było, a w miarę nisko.. Koleżanka wyskoczyła, plecaki wyskoczyły, a ja na parapecie i ktoś idzie

gościa z obsługi obudził hałas

ale się tłumaczyłam.. cóż, finalnie otworzył drzwi i nimi wylazłam.

trasa szczytami Gór Sowich.

widok z Kalenicy
Niskie góry, ale urokliwe na swój sposób. Następny mój cel to Izery. Pojechałabym najchętniej w Tatry, ale to mam daleko strasznie. No i pogoda już się zaczyna robić nie ta.
Na koniec tej wyprawy złaziłyśmy z Wielkiej Sowy do Walimia. Zaczęło się ciemno robić, a miałyśmy łapać stopa. Zobaczyłam drogę w dole, szlakiem byłoby jeszcze daleko strasznie. Więc co? Na przełaj przez las. W moim wykonaniu był to ślizg od drzewa do drzewa po liściach, oraz złamały mi się gałęzie pod nogami przez co zaliczyłam malowniczą glebę

I na miejscu w Walimiu pogonił nas pies

Potem był problem ze stopem, finalnie dojechałyśmy do Bielawy i kisnąc tam 2h w zimnie i ciemności w końcu wsiadłyśmy.. w PKS.