Re: Moje panieneczki :)
: ndz wrz 29, 2013 10:39 pm
My, jak my, ale prawdziwego pecha to miała Klusina
Żeby jej nie niepokoić i nie dawać powodów do łażenia, zaglądamy do niej wieczorem. Michał ją przekłada do transporterka, daje w łapki serek (kicham na sól, panna potrzebuje dużo wapnia i ładujemy, ile ma ochotę zjeść nabiału, a że za dużo jednego rodzaju hrabianka nie zje, to musi być rozmaicie...), ja w tym czasie biegiem sprzątam dunę, wymieniam szmatki i podrzucam następne smakołyki z lekami. Trwa to wszystko ze 3 minuty, i w tym czasie musi się zmieścić kilka szybkich głasków i całusów, potem panna zaczyna się wiercić i chce na wycieczkę... a nie może. Mam nadzieję, że w tych głaskach i całusach dociera do niej przekaz, że ją bardzo kochamy i nie trzymamy w odosobnieniu bez powodu...
Siniaki poschodziły już 2 dni po wypadku, jest jeszcze trochę opuchlizny, ale nie śmiem macać nóżki. Czucie w stópce jest, ale stópka nadal trochę lata... jutro z samego rana jedziemy ją pokazać wetowi, tak jak było umówione i zdecyduje się, co dalej. Możliwe, że będzie trzeba ją zostawić w lecznicy, bo doktor jest zwykle od 15, a chyba bardziej on się zajmuje szczegółami złamań.
Jeśli nóżkę trzeba będzie poskładać, to w pracy mam już omówione wolne - na szczęście moja szefowa mnie rozumie, bo też bardzo kocha zwierzęta, sama proponowała mi wolne na opiekę
Pączek powoli, po-wooooo-liiii odnajduje się troszkę w stadzie i coraz częściej rano zastaję takie coś:





Dziewczyny nie dają jej spać samej, chyba, że bardzo się upiera i idzie do kuwety




Zauważyłam, że po łączeniu trochę się pozmieniało w stadzie, Czarna częściej dokazuje, wczoraj wszystkie trzy leżały na plecach - wprawdzie Czarnuś tylko je iskała, no ale leżały
Czasem się zastanawiam, czy ona nie jest kimś w rodzaju szarej eminencji - niby taka niewyrywna, ale jak ona coś postanowi, to nikt z nią nie dyskutuje. Widzę też, że odkąd jest Pączek, w klatce wykorzystywane są praktycznie wszystkie poziomy wyposażenia, a nie tylko te pod sufitem 

Żeby jej nie niepokoić i nie dawać powodów do łażenia, zaglądamy do niej wieczorem. Michał ją przekłada do transporterka, daje w łapki serek (kicham na sól, panna potrzebuje dużo wapnia i ładujemy, ile ma ochotę zjeść nabiału, a że za dużo jednego rodzaju hrabianka nie zje, to musi być rozmaicie...), ja w tym czasie biegiem sprzątam dunę, wymieniam szmatki i podrzucam następne smakołyki z lekami. Trwa to wszystko ze 3 minuty, i w tym czasie musi się zmieścić kilka szybkich głasków i całusów, potem panna zaczyna się wiercić i chce na wycieczkę... a nie może. Mam nadzieję, że w tych głaskach i całusach dociera do niej przekaz, że ją bardzo kochamy i nie trzymamy w odosobnieniu bez powodu...

Siniaki poschodziły już 2 dni po wypadku, jest jeszcze trochę opuchlizny, ale nie śmiem macać nóżki. Czucie w stópce jest, ale stópka nadal trochę lata... jutro z samego rana jedziemy ją pokazać wetowi, tak jak było umówione i zdecyduje się, co dalej. Możliwe, że będzie trzeba ją zostawić w lecznicy, bo doktor jest zwykle od 15, a chyba bardziej on się zajmuje szczegółami złamań.
Jeśli nóżkę trzeba będzie poskładać, to w pracy mam już omówione wolne - na szczęście moja szefowa mnie rozumie, bo też bardzo kocha zwierzęta, sama proponowała mi wolne na opiekę

Pączek powoli, po-wooooo-liiii odnajduje się troszkę w stadzie i coraz częściej rano zastaję takie coś:





Dziewczyny nie dają jej spać samej, chyba, że bardzo się upiera i idzie do kuwety





Zauważyłam, że po łączeniu trochę się pozmieniało w stadzie, Czarna częściej dokazuje, wczoraj wszystkie trzy leżały na plecach - wprawdzie Czarnuś tylko je iskała, no ale leżały

