Bardzo dziękujemy wszystkim
Shenzi mnie zaskakuje
Wieczorem dawałam niebieściakowi Karsivan ukryty w kawalątku chlebka i zamaskowany jogurtem dookoła; to rarytas zarezerwowany tylko dla Martini, i każdorazowo Shenzi doznaje rozczarowania, dobiegając śladem zapachu czegoś obiecującego, co znika właśnie w pyszczku koleżanki. Wczoraj też nadbiegła, niebieściak tymczasem marudził, nader podejrzliwie zabierał się do porcji, ostrożnie napoczynając ją ząbkiem dla lepszego rozeznania.
Obawiając się przejęcia chlebka wraz z lekiem przez łakomą białaskę, prędko ujęłam Martinkę w rękę i posadziłam sobie na kolanach, pozostawiając na jej miejscu, zamiast szczurki i pachnącego chlebka, jedynie puste miejsce na panelach i zawieszony tam jeszcze aromat.
I wtedy wystrychnięta na dudka Shenzi wydała z siebie dziwny płaczliwy dźwięk, uniosła główkę ku mnie w górę, a potem raz jeszcze miauknęła żałośnie.
Nie mogłam jej w żadnym razie potrącić ani przycisnąć kolanami, na których już wcześniej siedziałam, odległość to wykluczała. Nawet pomyślałam, że to może z telewizji.
Dziś jednak rano podczas podawania Martince leku, tym razem w kuleczce z sernika, sytuacja się powtórzyła - biedna Shenzi płaczliwym dźwiękiem zareagowała na odsunięcie niebieściaka (wraz z serniczkiem na łyżeczce), z zasięgu jej łapek i pyszczka
Chyba nabrała przekonania, że jest u nas dyskryminowana
Ale może sobie coś wmawiam
Dałam jej do wylizania wieczko po małym jogurcie i wygłaskałam na rękach tak, że mlaskała i pulsowała bez przerwy, po czym przygramolił się niebieściaczek i już dwa przytulone do siebie pyszczki garnęły się do pieszczących je rąk, wciskając to jedna, to druga swój łepek pod oferującą głaski dłoń
