Po pierwsze: jeszcze raz dziękuję wszystkim za gratulację :-)
Po drugie - koopa, no, to teraz Ci się zacznie

))) gratuluję

)))
Ostatnio się rzadko pojawiam, bo Młode daje czadu. Od około 5 tc mam nudności z ostrymi wymiotami (na szczęście nie wymiotuję codziennie!). Nudności mam codziennie, trwają całą dobę, włącznie z nocą (budzę się czasem, tak mi niedobrze). Wczoraj miałam kryzys psychiczny, zaczęłam ósmy tydzień (7tygodni i 1 dzień) i nie mam ochoty cieszyć się ciążą - a raczej nie mam okazji bo na prawdę idzie zwariować. Zrozumie tylko ten, kto przeszedł. Nie zdawałam sobie sprawy, że nudności są takie straszne i do tego przez 24 h - kota idzie dostać. Gin 27 grudnia proponował zwolnienie ale odmówiłam... natomiast teraz już wiem, że na wizycie 21 stycznia wezmę zwolnienie, bo nawet pracować nie daję rady mimo, że pracuję w domu. Po prostu brak sił :)Jak wychodzę na dwór, to woreczek w kieszeń choć miewam wątpliwości, czy zdążę go wyjąć, jak mnie najdzie. No i wolę żeby nie nachodziło -- więc rzadko wychodzę i kółko się zamyka.
PONOĆ ma przejść po 12 tygodniu. Oby.
Zachcianki są. W ogóle apetytu nie mam, więc jak pojawia się zachcianka, to wykorzystuję na maksa (inaczej wygląda to tak, że wpycham jedzenie na siłę co 2 godziny, najczęściej warzywa, owoce i nabiał - udając, że mi się chce - fu). Apetyt w skali od 1 do 10 = 0 :-)
Wracając do zachcianek: chodzi od kilku dni za mną lód kakaowy, taki hm... jak mini milk (jeśli ktoś kojarzy). I piwo karmelowe ale raz się napiłam i mi przeszło.
Z zachciankami to jest tak, że jak pomyślę o czymkolwiek innym, niż się ciało domaga - to czuję się pełna i nie wcisnę nic, więc trzeba spełniać oczekiwania, żeby potem można było oszukiwać wciskaniem czegokolwiek wartościowego, by mi dziecię z głodu nie uschło

No i piję na litry, żeby oszukać żołądek.
Wczorajszy dzień sponsorował nabiał. Jajka na twardo, pół litra kefiru i cały twaróg wiejski.
Przytyłam trochę w biodrach, to już czuję - natomiast brzuch... stwardniał i mam straszne wzdęcia, więc pora zmienić spodnie na ciążowki, bo nie opłaca mi się kupować zwykłych na kilka tygodni -- bo nie wiadomo kiedy i czy w ogóle jeszcze w nie wejdę, hehe :-)
Wcale nie jem dużo - ba, jem bardzo mało ale często, nie dopuszczam do uczucia głodu, bo wtedy... łazienka i przytulańsko muszli klozetowej a zdecydowanie wolę przytulać się do poduszki :-)
A` propos - śpię na raty. W nocy 7-9 godzin, w dzień 2-5 godzin.
Pojawił się też wstręt do niektórych potraw. Nawet nie mogę napisać czego nie zjem bo wstręt jest tak silny, że przy pomyśleniu czy napisaniu o danej potrawie - lecę do kibla oddać się honorowo i w całości z wnętrzności

Jedyny wstręt, który nie napawa mnie napadami wymiotów - to niechęć do słodyczy. Ale czuję, że coś się powoli zmienia, np dziś myślałam o naleśnikach z dżemem - ni z tego, ni z owego

Śledziami wymiotuję a ogórki kiszone i konserwowe w ogóle przestały mi smakować. To samo z kapustą kiszoną. Dwa kwachy, na które mnie ciągnie, to: pomidory i pomarańcze.
A i jedno co zaobserwował Szczęśliwy Ojciec Dzidziaka - ponoć przyprawiam wszystko IDEALNIE. A przed ciążą zawsze mu było to za mało ostre, to za słone. Już wiem,w czyj jadłospis wdało się Dziecię
