Dzisiaj trochę napiszę co z łączeniem chłopaków i z oswajaniem. Fotek nie będzie bo nie chcą pozować a po co cały czas dawać takie same?
Łączenie:
Zdecydowanym dominatorem jest Rubin. Cały czas wywala Zośka
spodobał mi się pomysł Zalbiny
na taką ksywkę ;P na plecy, ten zaś zaczyna piszczeć w niebo głosy a Rubin i tak na nim leży. A potem gdy R. odejdzie tamten cały czas leży na plecach jakby umarł, ale to trwa kilka naście sekund. Z jedzeniem nie ma problemów, każdy podchodzi kiedy chce i wtedy nie ma walk. Bardziej jest problem z terytorium jakże wielkiej klatki

Teren Rubina to kuweta (chipsi szczególnie i kuweta) której strzeże jak tylko może ew. gdy ja patrzę pozwala zejść Z. na dół i chwilę pochodzić. W domku z trawy śpi tylko on, a Z jak tylko wejdzie zaraz zostanie wypchnięty chudziutkim tyłeczkiem Rubina. Zosiek za to góruje na górnej półce i szczebelkach. To drugie to zdecydowanie jego królestwo, on szczególnie tam
biega, a gdy tylko R wejdzie na szczeble i zbliży się do Z zaraz zaczynają się gonić i ogólnie nie mają wspólnego terenu nie licząc
jadalni . Tam jest tylko spokój, czego nie można powiedzieć o innych
pomieszczeniach. Bardzo lubią się lać na łóżku czyli wybiegu. To najlepsze miejsce w którym można się w spokoju pobić

. Puszczam ich po łóżku, a że to nie jest ani kanapa ani chociaż zwykłe łoże to, to jest
łóżko piętrowe. Na górze kiepsko z dostaniem się do jednego zakamarku, a mianowicie jednego kąta, za poduszką. Tam jest taki cieplutki, milutki kącik pomiędzy poduszeczkami, przykryty kocem i kołdrą. Nic nie widać, ale słychać ich piski. Żeby tam wejść muszę wchodzić na łóżko żeby cokolwiek zobaczyć. Ale wcale na takie ich piszczenie nie reaguję, bo po co właściwie skoro wiem ,że nic sobie nie zrobią? Piszczenie nie jest ani bardzo głośne, a ni nie widać żadnych obrażeń na ich skórach. Poza tym to maluchy i nie zrobią sobie większej krzywdy, a zwykle uznaję ich bójki za zwykłe dominowanie, w tym przypadku Rubina.
Oswajanie:
Chłopacy sami wychodzą z klatki, ale tylko przez drzwiczki na samym dole, bo na górze nie dosięgają i boją się chyba tak wspinać. To ich wychodzenie na dole, to tylko takie wejście na otwarte drzwiczki, bo boję się ,że mi po podłodze zwieją

. Jedzenia nie jedzą na miejscu bo się chyba boją ,że im zabiorę ,ale niekiedy to R zjada mi przy rękach, a dzisiaj Zosiek jadł mi na ręce bo wzięłam płatki kukurydziane na dłoń i zanosiłam chłopaków do klatki, to mi
jadł z ręki . Po łóżku biegają ,ale tylko pod kocem, w ciemnych zakamarkach i nie wychodzą na
powierzchnie, czego wcale im się nie dziwię. Też bym się bała jakby mi takie wielkie
coś cały czas stało nad głową

. Jak już czasem wyjdą na koc to zaraz się płoszą. Wejdę na łóżko tylko ruszę nogą, czy ręką albo chociaż się obrócę zaraz zwiewają w popłochu. Muszę przyznać ,że szybszy w uciekaniu jest Zosiek, bo chyba bardziej panikuje. Tamten tylko dość szybko się chowa. Gdy usiądę na łóżko i posiedzę z minutę, zaraz zostaję obleziona przez Z i R. Tu gdzieś mi gryzą skarpetkę, to mnie podgryza z przodu, tamten z tyłu, aż się nie można połapać który to ugryzł

Strasznie są zaczepni, a Zosiek najbardziej. Jak Rubin zobaczy Zohana obgryzającego moje skarpetki zaraz sam leci

. Oni są strachliwi przy braniu na ręce, wkładaniu rąk do klatki i najmniejszym ruchu zrobionym przez coś/kogoś w ich otoczeniu. Potem muszą się tylko przyzwyczaić co i jak, o co chodzi i ,że ja wcale groźna nie jestem, a potem idzie jak po maśle
Jacy oni są żarłoczni! Dałam im niezłą garść płatków kuk. i znikły w 15 minut. Kolba trochę nadjedzona, jedzenie zjadają do ostatniego okruszka. Dropsy wcinają, jogurty, owoce i warzywa znikają w mgnieniu oka! Nawet nie można się napatrzeć jak jedzą bo wszystko tak szybko znika!
Gorzej jest z jedzeniem na otwartym terenie, boją się i zaraz zabierają jedzenie
do siebie. Tylko podejdą tak aby nikt nie zobaczył, szybko z odległości 10 cm wyciągną szyję i szybko zabierają
zdobycz. Ale jestem z nich bardzo zadowolona, ale nie wiem jak z ich wagą. Gdy uzbieram troszkę pieniędzy kupię wagę i będę ich regularnie ważyć. Zosiek taki dość tłuściutki mi się wydaje

I nawet moja mama mówi ,że jest duży
Bałaganiarze z nich straszni! Wsypałam do kuwety
tej małej Chipsi ,a do reszty nic. Po około godzinie po sprzątaniu, ściółka znajdowała się na całej powierzchni klatki. Wszystko było na rozwalane, wszystkie kupy wysypane.. Teraz dałam sobie spokój z takim czyszczeniem klatki. Wysypałam im Chipsi na całą kuwetę i tylko zgarniam bobki w jeden kąt, bo robią w jego obrębie. Siki w większości za to lądują albo na wybiegu albo na mnie

. Jedzenie zawsze jest na całej połce, co jest strasznie wkurzające jeśli się lubi mieć wszystko ładnie poukładane

Kolba wisi, jedzenie w miseczce jeszcze o 19 godzinie, kładę się spać, 22,30 a tu cała półka w jedzeniu i narozlewanym piciu! Posprzątałam to wszystko, a rano znowu bajzel

Tak mi cały czas brudno w tej klatce, ale uznałam ,że tak im wygodniej
Rodzice strasznie dobrze reagują na ogony. Myślałam ,że będzie jakieś jęczenie, że teraz problem jest, że im się nie podobają jednak, że klatka za duża itp. A tu proszę! Tata w niebo wzięty! Cały czas mówi
daj no jednego, one są takie suuper! przecież nic mu nie zrobię, chcę się tylko poprzytulać! ,a mama to też,
no daj pogłaszczę sobie, oj daj powypuszczam. No daj nakarmię, no co za chudziny muszę je podtuczyć! Daj!. Zaczynam być zazdrosna co się dzieje, jak jestem w szkole
Tak się napisałam ,że chyba na tydzień będę miała spokój? Ale chyba nie dacie mi spokoju, bo teraz
fotek brak 
Tak to straszne, ale panowie nie chcą pozować

Po niedzieli jak się bardziej oswoją zrobię dużą sesje i będzie zapas fotek na 3 dni może
To teraz ładnie czytajcie i nie narzekajcie
