hmm..sama nie wiem od czego zacząć, trochę się przed chwilką zdenerwowałam, dużo krwi naokoło i zero pisku! ale od początku (choć już zmęczona jestem, bo ciężki dzień za mną, i nie bardzo wiem jak opowiedzieć)..
Tydzień temu (dokładnie w sobotę) trafiła do mnie Łysa, double rex z innego forum, 4 miesięczna samiczka. Łączenie z bździągwami zaczęłam w poniedziałek, oczywiście na neutralnym gruncie. Zapowiadało się w miarę, agresji nie było. Pierwsza godzinka sam- na- sam z Gryzkiem, przewidywałam duże trudności, postanowiłam więc poobserwować najpierw relacje obojga. Jedna "nawet- nie- przepychanka" i obwąchiwanie oraz brak jakichkolwiek oznak niechęci sprawiły, że dołączyłam Agrafkę i Siwą. Gryzek przejawiał totalną obojętność, aczkolwiek z daleka, Siwa i Agrafka przysnęły z nową koleżanką pod koniec drugiej godziny.
Drugi dzień sprawił, że musiałam lepiej obmyślić taktykę. Gryzek zaczął pokazywać charakterek, pojawiły się pierwsze, delikatne, dwa drapnięcia na łysolku ( nie wiedziałam, czy przypadkowe czy bardziej celowe, aczkolwiek zakwalifikowałam je do tej pierwszej kategorii, bo takie same pojawiały się przy poprzednich łączeniach a potem było już tylko lepiej).
Potem trzeci, czwarty, piąty, szósty dzień- piski, krzyki, które jednak uznawałam, za normę w ustalaniu wzajemnych relacji, potem uciekanie Łysej od Gryzka i jego gonienie nowej (nie bardzo wiem w jakim celu. Wygląda jakby chciał ją powąchać, ona piszczy jakby coś się działo a po chwili biegają za sobą dookoła.) Bez krwi, więc nie ingerowałam. Do dziś(zaznaczam, że wciąż mieszkają osobno).
Dziś, nagle i bez żadnego znaku dźwiękowego (bo akurat cholera w danym momencie nie patrzyłam i nie wiem co się działo) pojawiło się dużo krwi. Łysa dziabnięta przez Gryzka w udko. Ranka (w gruncie rzeczy nie duża, choć krwotok był spory. Na szczęście jest już zatrzymany).
I siedzę i myślę co dalej. Od tygodnia siedzę i przeczesuję bardzo dokładnie tematy o łączeniu, żeby znaleźć może podobny przypadek, bo wcześniej czytałam dużo, przygotowywałam się, ale jak coś się przytrafi osobiście to człowiek nagle głupieje.
Tydzień przerwy w łączeniu i potem spróbujemy od początku.
Oczywiście boję się, co będzie po tym tygodniu, ale skoro dało się tego małego, wrednego (a dla mnie słodkiego przecież i miziastego!) ogonka połączyć z resztą to może nie będzie obojętny na uroki łysolki?
Mama zapytała co będzie, jak się nie da połączyć wszystkich. Odpowiedziałam, że nie biorę tego pod uwagę. Muszę tylko obmyślać dalej taktykę, może coś źle zrobiłam?
Nigdy wcześniej nie słyszałam skomlenia szczurka, a dziś tak. Naprawdę, uszom nie mogłam uwierzyć. Taki długi, cichuteńki, ledwo słyszalny dźwięk brzmiący jak skomlenie mojej suczki (tylko bardziej przeciągle), gdy stoi pod drzwiami, żeby ją wypuścić.
A jutro wet, może niech przytnie pazurki, co by za bardzo nie wkraczały do akcji? Bo na zęby już nie mam rady, niestety (szczurze kaftaniki bezpieczeństwa

) No i ta ranka, niech rzuci okiem (choć myślę, że sama się zagoi).
Cholibka, by się dzieciaki nie wygłupiały.
I znów esej wypociłam.