Strona 3 z 25
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: wt wrz 04, 2012 2:46 pm
autor: ssylvusia
A dziękuję, dziękuję
Maluszki są przekochane, dzięki ich nadpobudliwości Willuś i Henryczek trochę się rozruszali.
Co prawda czasem mają ich dość i jak tylko otworzę klatkę, to uciekają z niej w popłochu odetchnąć, jednak wydaje się, że łączy ich coraz silniejsza nić porozumienia
.
Tylko Boguś-terrorysta trochę dokazuje, ale wszystko w granicach rozsądku
Gosia, faktycznie!
U mnie jednak pomysł na Bogusia się zrodził przy oglądaniu Psów
On też taki twardziel, jak Linda. Miał być Franc, ale to mi się nie podobało, więc został Boguś
Dla moich śmierdzielków sputnik to nieodłączny element wyposażenia klatki. Nieważne, że Willuś i Henryś już we dwójkę się do niego nie zmieszczą w całości. Kiedyś im zrobię fotkę, jak jednemu wystaje kuperek, a drugiemu zwisa głowa - zobaczycie co to znaczy, miłość do sputnika
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: śr wrz 05, 2012 10:44 am
autor: gosja1
Moje darzyły domek taką miłością. Czasem domek był nieco podniesiony, ale ważne, że udało się obu schować. To nic, że potem żaden nie mógł z niego wyjść. Czasem wystawało pół dupska, ale ważne, że głowa była schowana
Całkiem niedawno udało mi się większy domek kupić, taki jakiego od dłuższego czasu poszukiwałam, no ale to już nie to samo było...
Jeśli chodzi o Sputnik to dopóki moje nim nie pogardziły, nie znałam szczurów, które by nie lubiły.
U mnie Boguś się wziął z tego, że Bogusław początkowo był strasznie hmm... zamyślony. Siedział sobie w miejscu i rozmyślał. A Bogusław brzmi tak mądrze i podniośle
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: śr wrz 05, 2012 10:58 am
autor: ssylvusia
gosja1 pisze:U mnie Boguś się wziął z tego, że Bogusław początkowo był strasznie hmm... zamyślony. Siedział sobie w miejscu i rozmyślał. A Bogusław brzmi tak mądrze i podniośle
Ja wczoraj mało na zawał nie zeszłam. Musiałam po godzinach w pracy zostać, bo przyjechała wielka dostawa i nie sposób było tego ogarnąć, weszłam do domu już półprzytomna, otworzyłam od razu klatkę nawet nie zaglądając do środka i poszłam robić obiad.
Za jakiś czas wchodzę do pokoju, próbuje zlokalizować wszystkie naleśniki, a tu zonk... nie ma nigdzie Bogusia. Chodzę, wołam, cała ferajna się zbiegła, a jego nie ma. Zaglądam do klatki, a tam... ze sputnika wisi tylna połowa Bogusia bezwładnie
Myślę se... rany boskie, nie żyje!!! Serce mi do gardła podeszło. Tykam go palcem, a ten odwraca się po chwili z miną "kobieto, czego ty ode mnie chcesz?!" Koszmar po prostu jakiś
Ta dziwna pozycja mu chyba podpasowała, bo potem znowu tak spał
Nawet mam fotkę, potem wrzucę
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: śr wrz 05, 2012 4:16 pm
autor: gosja1
Czekamy na fotkę!
To on bardziej z charakteru naleśnik przypomina
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: śr wrz 05, 2012 6:40 pm
autor: ssylvusia
- tadaaaam
tylko w tej sytuacji, kiedy wpadłam w panikę, zwisała mu jeszcze większa część ciała. Tutaj był już rozbudzony i za chwilę wyszedł z klatki dalej siać zniszczenie (przy okazji, zjadł mi nowy komplet pościeli
)
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 10:18 am
autor: BlackRat
Haha
niezłe, współczuję Ci, też miewam czasem takie sytuacje - Huntera ostatnio wyjęłam i zaczęłam nią trząść, bo taki zwłok był, a ona nic, dopiero jak moja mama przyszła, bo zaczęłam już oczywiście ryczeć w niebogłosy, to się paniusia łaskawie obudziła :/
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 11:45 am
autor: nancy1989
Mam nadzieję, że moje ogony takich numerów nie będą odwalać
masakra
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 12:02 pm
autor: gosja1
Cóż, niektóre szczurki to już całkiem bez instynktów są chyba
Gdzież to tak spać? A jakby jakiś drapieżnik chciał zaatakować?
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 12:05 pm
autor: BlackRat
Drapieżnik - czytaj "mama" lub "ciocia" lub "babcia" zbliżająca się z wielkimi uściorami do całowania
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 1:50 pm
autor: gosja1
ODKURZACZ!
Mój Marcelek ogólnie instynktów nie posiadał, sypiał z łapkami w górze, ale jak tylko odkurzacz się materializował w pokoju, to szczur robił się szczurem bojowym. Ja w ogóle nigdy wcześniej nie przypuszczałam, że szczur może wydawać z siebie takie odgłosy pełne wściekłości...
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 1:52 pm
autor: BlackRat
Haha!
U mnie Złośniczka i Ogryzek rzucały się na odkurzacz, Wisienka, Porzeczka i Achmedzik bały się go ogromnie, a obecne małe gnojki niby się boją ale próbują włazić do środka rury, więc odkurzać przy nich nie mogę
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 4:04 pm
autor: ssylvusia
Tak, to prawda Boguś wykazuje zerowy instynkt samozachowawczy
Nie boi się nikogo i niczego. Przechodzi teraz etap gryzienia nas w paluchy u stóp, a wiadomo odruchem jest machanie nogami... w ogóle się nie zraża i nie przejmuje tym, że może dostać z kopa
A jeśli chodzi o odkurzacz, to tylko mój pies przejawia nieopanowaną agresję w stosunku do niego. Rzuca się, warczy, gryzie... głupie to to takie
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: czw wrz 06, 2012 5:28 pm
autor: saszenka
Albo Boguś czuje się u Was na tyle bezpiecznie, po prostu wie że nic mu nie grozi, albo czuje się na tyle macho i wie, że nikt mu nie podskoczy
A co do odkurzacza, to mój śp pies Edward panicznie się go bał. Ale raz wymierzył zemstę. Gdy odkurzacz był wyłączony, odłączony z kontaktu i po prostu został w przedpokoju nieschowany, Edward zakradł się i jak nigdy niczego nie niszczył, tak przegryzł kabel
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: pt wrz 07, 2012 7:30 am
autor: akzi
hahaha Sylvusia rozumiem cię doskonale co przezyłaś jak ja bym zobaczyła coś takiego to bym zemdlała nie patrzac na co lece
wczółam się w twoja historie jak bym sama była na twoim miejscu
dużey ten twój Boguś
no ale fakt przy twoich królewiczach mozna powiedzieć że to dzieci
Re: Bo szczęście szczurzy ogon ma...
: wt wrz 11, 2012 6:50 pm
autor: ssylvusia
Wczorajszego dnia (a raczej nocy) zawitały u mnie dwa batmany
Chłopaczki znajdują się pod opieką Vivy i do czasu znalezienia im nowych domków będą u nas rezydentami
Maleńtasy są słodkie jak cukierki, pchają się na ręce i liżą palce bez opamiętania.
Chciałam ich połączyć z naleśnikami, ale... łączenia nie było... to znaczy było, ale ciężko to nazwać łączeniem. Po zapoznaniu się na kuchennym stole władowałam towarzystwo do małej chorobówki. Po pół godziny chłopaczki smacznie spali wtuleni w siebie
Boguś i Duszek momentalnie się z nimi zakumplowali, Willuś i Henryś z miną "o rany, ta znowu przywiozła jakiś młodocianych terrorystów", powąchali, poiskali i poszli kimać.
Po wybiegu batmanki pięknie biegali i bawili się razem z małolatami, teraz siedzą razem w królikówce, Tadeuszek się suszy i jutro będzie przeprowadzka
Chłopcy są naprawdę przecudowni, mam nadzieję, że niedługo znajdą swój wymarzony domek, bo zasługują na niego jak mało kto. No i istnieje ryzyko, że się zakocham i nie oddam, a mój Misiu kategorycznie zabronił mi się doszczurzać
Więc... ludzie ratujcie i bierzcie te pięknoty!
Fotki będą jutro, bo dzisiejsze się nie kwalifikują do publikacji