Mija tydzień, a oczko Kiry prawie bez zmian. Opuchlizna co prawda trochę zeszła, jednak ropień został. Prawdopodobnie postaramy się podjechać w najbliższym tygodniu do Warszawy na oczyszczenie ropnia. W każdym razie energii jej nie ubywa, jak zwykle przybiega co chwilę i daje buziaka, wygląda jakby w ogóle nie czuła, że ma chore oczko

Tak czy inaczej, trzeba się nim zająć.
Poza tym u dziewczyn jak zawsze, tak bardzo pokochały Ucztę JR Farm, że nie tykają kolby i kolejną będę musiała wyrzucić prawie nietkniętą...
A mnie naszła ochota na domowe ciasto, więc wczoraj je upiekłam. Co mogę Wam powiedzieć, zjedzenie małego kawałka ciasta, to w towarzystwie moich dziewczyn nie lada wyczyn

Nie mogłam się opędzić, wszystkie cztery biegały po mnie jak szalone. Dałam im po odrobinie biszkoptu, bez kremu, by je na chwilkę zająć, w tym czasie zjadłam swój kawałek. Ostatecznie wyglądałam jak po jakiejś bójce - cała podrapana, na szyi szrama od zadrapania, jakby mi chciały gardło poderżnąć... ::D Ostrzegam! Zapach ciasta uwalnia w szczurkach dzikie żądze!
Na koniec zmagania Mamba vs. Szklanka:
"Hmm... Jak używa się tej rurki?"
"Siooostraaa, pomóż, może Tobie się uda!"
"Ech, to na nic. Poradzę sobie bez tego... Tylko jak?"
"Wiem! Nie na darmo chodziłam na kurs nurkowania!"
