Cała trójka jest teraz na doksycyklinie, która nie pomaga. Willie od piątku nie dostaje antybiotyku bo w następny piątek jedziemy zrobić wymaz. W lecznicy do której chodzę ze szczurkami taki wymaz kosztuje ponad 200zł.... więc pójdziemy do weterynarza, do którego chodziłam z Charliem i Williem wcześniej. Tam zapłacę normalną cenę.
Dzieciakom nie robimy wymazu bo wszystkie kichają, doxy żadnemu nie pomaga i siedzą razem, więc pewnie i mają to samo. Mam nadzieję, że szybciutko wyleczymy Williego przede wszystkim, bo guzek się powiększa i zależy mi na jak najszybszej operacji... Pojedziemy do Wrocławia do dr Piaseckiego. Ten guzek niby wolno rośnie ale jednak rośnie... Teraz jest wielkości może ziarna kaszy gryczanej. Albo ciut mniejszy... Mam tylko nadzieję, że się nagle nie obudzi i nie zacznie rosnąć szybko.
Willie już się lepiej trzyma, więcej biega

Z maluchami nie śpi zawsze, ale zdarza się. Sprzeczek nie ma żadnych. Ogólnie bardzo bym chciała zaadoptować jeszcze jednego ok 1,5 rocznego chłopaczka, ale mama kategorycznie zabrania... No trudno.
Harry i Gilbert już są coraz odważniejsi, są ciekawscy i chętni do zabawy, ale jakoś mimo wszystko nie czują się do końca pewnie na wybiegu a już trochę czasu minęło.. Harry jest pewniejszy, wyjdzie z klatki, pójdzie do kartonów, pobryka na łóżku... Ale byle jaki dziwny dźwięk i daje nura pod kołdrę albo zastyga w bezruchu. Chociaż właściwie ma takie fazy: odważny i strachliwy. Odważny zawsze jest w nocy i wieczorem, czasem w dzień. W dzień to się przeplata. Ogólnie Charlie i Willie raczej przestawiły się na życie dzienne/wieczorne, a w nocy spały, a te małe kluski w dzień kimają a w nocy szaleją

Na szczęście mam twardy sen

Ale, że w dzień nie chcą biegać robię im wybieg cały wieczór
Wczoraj cała trójka(i nie wiem czy nie przede wszystkim Willie, bo był bardzo napalony w nocy, żeby wyjść z klatki... otworzyły dolne drzwiczki i ok 5.00 rano czuję jak coś drepta po podłodze, a drugie coś biega mi po twarzy... Budzę się i patrzę, a tam klatka otwarta

Długo rozkminiałam, czy aby na pewno ją zamknęłam, ale doszłam do wniosku, że tak, bo wieczorem sobie jeszcze siedziałam i patrzyłam na ich piękne mordki czekające przy tych drzwiczkach

No i sobie myślę gdzie Willie mi czmychnął... Okazało się, że spał mi w nogach

Dzisiaj rano budzę się o 7:00, żeby podać malcom antybiotyk i patrzę, że klatka znowu otwarta... Willie znowu w nogach,

Harry musiał leżeć koło mnie bo jak podniosłam się do siadu na łóżku, chyba go odkryłam i zanurkował pod kołdrę

No i sobie myślę gdzie tym razem Gilbert jest... Nasłuchuję... Słyszę jakieś szelesty w plecaku... Wlazł tam przez taką małą dziurkę, że się aż zdziwiłam

Przy okazji w środku zrobił dziurę

Zaraz obok tej zrobionej przez Williego jakiś czas temu... Chyba nie lubią tego plecaka, będę go musiała zostawiać na korytarzu tak w razie czego

Spróbuję bardziej zakrzywić zamknięcie dolne, bo może się wyrobiło.. Najlepsze jest to, że otwierają sobie tą klatkę gdy już śpię, ani w dzień, ani wieczorem... Małe urwisy <3
Harry siwieje

Przygnietli mnie
Cała trójka pomimo, że ma do dyspozycji całą ustrojoną klatkę gnieździ się przede wszystkim w małej dobudówce

Wcześniej mieli tam powieszony domek trójkątny... Jest on w stanie takim...
Potem powiesiłam im tam hamaczek z dziurką... Jest cały w mini okienkach

Nie bawię się w ich zszywanie bo jest ich mnóstwo i są bardzo małe. Teraz mają tam podwójny hamak... Mam nadzieję, że przeżyje
Reszta hamaczków, ta znajdująca się w dolnej części klatki jest nietknięta. Tylko legowisko gdy jeszcze było u góry dorobiło się jednej bardzo małej dziurki, którą z łatwością zszyłam
A oto aktualny wystrój klatki
