Strona 3 z 4

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: ndz sie 02, 2015 9:04 pm
autor: unipaks
Tam Lin... :(
Zdobył moje serce od pierwszego Twojego wpisu w tym temacie i ogromnie mi smutno, że nie mógłby żyć wiecznie.
Współczuję z serca i ściskam, trzymaj się jakoś...
dla cudownego ogonka [*]

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 12:06 am
autor: Lassemista
Hoban kiepsko znosi upały, leży rozciągnięty w hamaku najbliżej miski z jedzeniem. Mało się rusza i aż oczyma duszy mojej widzę, jak robi się jeszcze grubsiejszy. Ale, sama nie znosząc temperatur powyżej 25 stopni Celsjusza, nie mam serca go nigdzie gonić i empatyzując z nim przewiesiłam mu jeszcze małe poidełko w najbliższą okolice hamaka...

Po śmierci Tam Lina Elmo jest już absolutnie bezdyskusyjnym alfą, jego niedźwiadkowaty braciszek może tylko się podporządkowywać.

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 12:34 am
autor: Megi_82
Nie zdążyłam pośmiać się z fikuśnego wiersza, weszłam to uczynić, a tu takie wieści :( Bardzo współczuję :(

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 5:09 pm
autor: Diego<3
Bardzo przykro z tego powodu. Moje to na półce chłodnej leżą plackiem i chyba wypróbuję pomysł nie pamiętam kogo, ze do miski troszkę wody i jakieś tam borówki takie tam.. ;) ;D Dino to taki obżartuch tam gdzie śpią to wykopują trociny i watkę na bok :(
One marzą już o wrześniu...

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 9:49 pm
autor: unipaks
Dokładnie, brodzik z ziarnami kukurydzy, żurawiną i groszkiem, chłodny kafel do klatki i na wybiegu - zawsze troszkę będzie lżej ;)
Ja wykorzystywałam też, że chętnie właziły na ręce, to moczyłam je w wodzie i przynajmniej łapki mogły sobie ochłodzić. Przydaje się też arbuz a czasem ogórek :)
Pogłaszcz ogonki ode mnie :-*

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 10:37 pm
autor: Lassemista
Dieta ogórkowa wiadomo, kafelek z lodówki wiadomo. Na basenik nie mam chwilowo dobrego naczynia (takiego w którego nie wywrócenie przez ogromny zadek Hobana bym wierzyła), mokre, ludzkie łapy wykorzystam do głaskania. :)

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 06, 2015 10:47 pm
autor: unipaks
Lassemista pisze:Na basenik nie mam chwilowo dobrego naczynia (takiego w którego nie wywrócenie przez ogromny zadek Hobana bym wierzyła)
No tak :D
Pamiętam jak dawno temu naprędce zagarnęłam w tym zbożnym celu tacę ;D Nie była może zbyt głęboka, ale łapule i brzuchy się jakoś pomoczyły, kiedy jak bociany brodziły panny w wodzie i zagarniały dla siebie różne przysmaki ;)
No to mokrych miłych głasków im życzę! 8)

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw sie 27, 2015 4:16 pm
autor: Diego<3
Już im kilka razy zrobiłam taki brodzik z przysmakami. Dino zżarł prawie wszystko i uciekał spowrotem do klatki, za to Hero to typowy delektant. Chwilowo łapki za moczył i przyszedł po pieszczoty.... ::) Oj boże jak ja połowę dzieciństwa mogłam przeżyć bez szczurków. Pierwszego dostałam jak miałam pięć lat, ale tylko się nim zajmowałam - Michael. Wtedy podbiły mi szczury serce. Tata i mama po zakupie karmy w zoologicznym dostali go gratis. Biedak kulał na łapkę ale po wizycie u weta i przyjmowaniu odpowiednich leków wyzdrowiał w wieku trzech lat zmarł. A ja dostałam Diega... Jak go sobie przypominam.... :-\ :'(
Ale moje ostatnie dni wakacji, więc trzeba wziąść się w garść.... ;)
Pozdrawiamy ze Szczecina!!!! :-*

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: pt sie 28, 2015 7:57 pm
autor: Lassemista
Wróciłam z kolejnych wojaży, miziam Elma i Hobana (zwanych przez rodzinę Białym i Czarnym, ewentualnie Grubym). Jeszcze kiedy się rozpakowywałam do mojego pokoju weszła mama (,,nielubiąca" szczurów) i na widok chłopców, którzy rzucili się na kratki zaczęła mówić:
-A co tak węszycie, co? Pewnie chcecie więcej jedzenia. Nic dla was nie mam. Tylko byście jadły, a ja wam tylko jedzenie przynoszę. Śmieszne macie te noski zadarte, ale nie ma co węszyć.

To by było tyle z niechęci do gryzoni po kilku latach.

Za trzy tygodnie wyjeżdżam na praktyki do Edynburga, na ten czas potwory zostaną przekazane koleżance z pracy mojej mamy, biolożce. ,,Bo ja bym się mogła nimi zająć, ale boję się, że by zdziczały". Dziwne będzie pięć miesięcy bez zwierząt, pierwszy raz od gimnazjum, a licząc zwierzęta ogólnodomowe a nie tylko moje to praktycznie od urodzenia. Ale będę miała uczniów, to prawie jak zwierzęta, nie? >:D

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: pt sie 28, 2015 11:32 pm
autor: cane
Uczniów traktuje się jak skrzyżowanie kota i średniorozgarniętego szczeniaczka - nie dość, że leniwe toto, to jeszcze jeden stan skupienia zachowuje przez jakieś 5 s >:D .

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: sob sie 29, 2015 4:55 pm
autor: Diego<3
Sama jestem uczniem i mogę powiedzieć tyle, że zwierzę da się czymś przekupić np. kawałkiem banana lub borówki. Ucznia nie ;) Z resztą zależy na jaką klasę trafisz. Są mili i są ... dzicy?
Pozdrawiamy ze Szczecina! SH ;)

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw wrz 03, 2015 9:05 pm
autor: IHime
Przyklasnę teorii porównującej zwierzole z dziećmi - tylko nagrody trzeba sprytnie dobierać. ;)

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: wt wrz 08, 2015 8:42 pm
autor: Lassemista
Z cyklu - przygody w hamaku.

Wstaję w kolejny piękny, wrześniowy poranek, zgarniam rozczochraną grzywę z oczu i pierwszym, co mi się w nie nasuwa (nawet przed spektakularnymi strugami deszczu za oknem!) to ogrom czarnej bestii śpiącej w hamaczku. Serio, zajmuje całą jego objętość i jeszcze mu łeb wystaje. Wiedziałam, że Hoban jest masywnej budowy, ale bez przesady. Na szczęście po chwili mój wzrok złapał ostrość (a raczej - ja złapałam okulary). To, co wzięłam za tłusty tyłek Hobana, to górna, kudłata warstwa hamaczka, pod którą skrył się calutki Elmo.

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw wrz 17, 2015 8:40 pm
autor: Lassemista
Dziś w nocy chłopaki siedzą w klatce wyglądającej jak cela, wyciągnęłam z niej praktycznie wszystko, żeby nie zostawiać tego wyzwania rodzinie. Jutro o tej porze ja będę w Edynburgu, one u biolożki. Ryczałam sprzątając, będę za nimi tęsknić. Jeszcze je wygłaszczę, jeszcze dam im smakołyki, jeszcze wypiszę im ,,paszporty", jak to robiłam pluszowym zabawkom kiedy byłam mała i jechałam na wakacje... :(

Może jestem złą Crazy Rat Lady, ale za Hobanem będę tęsknić bardziej. Bo Hoban to taka ja w szczurzej skórze. Pierwszy wylezie z klatki, tylko po to, by zaraz iść spać. Da się wygłaskać bardzo mocno, ale tylko wtedy, kiedy chce. Jak ktoś spada/nie potrafi się złapać czego trzeba/ma problem ze złapaniem równowagi - to on. I wygląda jak moja pierwsza Gloria. Jak lubię Elma, uważam, że jest piękny i kochany, to jego wybrałam, kiedy zamierzałam jeszcze brać tylko jednego szczura do towarzystwa Tam Linowi, tak Hoban jest naprawdę mój.

Re: Kieszonkowe pieski. Co piszczy u Lassemisty.

: czw wrz 17, 2015 8:56 pm
autor: unipaks
Niech Ci te 5 miesięcy w Szkocji bez swoich szczurasów zleci jak najszybciej! Wygłaszcz chłopaków i pozdrów ode mnie Edynburg :) :-*