Dziś Limfocyt przez całą sekundę znajdował się jakieś pół metra od najbliższej ściany czy innego schowka

. Są więc postępy. Śmielej też wychodzi na łóżko - wdrapuje mi się po nogawce, a ja za każdym razem kwiczę z radości

.
Czytałam na forum ten artykuł, kiedy kastracja może pomóc i widzę, że to jedna z tych sytuacji. Z drugiej strony, ciągle mam nadzieję, że się on uspokoi i chwytam się każdej "lepszej" godziny. Dziś rano Wirus był okropny - napuszony, dziki szczur, wyrywający mi się z rąk, atakujący wszystko, co się da. Wieczorem? Wąglik pół godziny go prowokował - bezskutecznie...

Ale to już chyba za długo trwa...
A teraz foteczki

!
Zacznę od "innego" zwierzyńca. Pokażę znów Fruzię mojej współlokatorki, oraz jej koleżankę, Kitanę. Nieco mniej bokobrodziastą



Oraz najwspanialej umaszczony kot, jakiego widziałam na oczy, Tiga. Tiga należy do siostry dziewczyny z modułu i czasem do nas przybywa

. (zwłaszcza lubi odwiedzać nasz pokój i... moje myszki...

)
A teraz ogoniaści moi!
Najpierw cudne Drobnoustrojki. Wąglik i nasza (częsta

) chwila czułości, czyli "daj pyska!"

W wersji bliźnięcej:

Wirus w wersji rozbrajającej pt. "Konsumuję coś dobrego, daj mi święty spokój. Mam leżeć? OK, będę, ale daj jeszcze

"
Speedy w trzech odsłonach:
1. "I'm evil! I tell you!"

2 Uroczej i śpiącej

3. Takiej, jak ostatnio często, i jaką najbardziej lubię: przytulonej
Mikrob przyłapany na gorącym uczynku >(



Ale jak tu się gniewać...
Limfocyt zdobywa nowych przyjaciół...


(szwajsko! Zwróćcie uwagę!)
Oraz prezentuje niemałe umiejętności wspinaczkowe "Ej, gdzieś mi wlazła na to łóżko, ja idę do Ciebie!"



(tak, na tym ostatnim wspina się po nodze od krzesła i do teraz nie wiem, jakim cudem o_O)
A na sam koniec... polecam powiększyć...
No i jak tu zachować powagę?!


