
I dobrze. Pewnie nic się nie będzie działo, ale możliwe, przy takim nie wiadomo czym, że jeden dzień będzie lepszy, drugi gorszy... u nas we wtorek minęły 2 tygodnie i jeszcze czasem coś tam, ale już coraz mniej.Magdonald pisze: W każdym razie, wczoraj wieczorem wrzuciłam Miu do stada, bo już łapka wyglądała lepiej, teraz pozostało mi tylko obserwować i, jakby się coś (tfu, tfu) działo, reagować.
Szczerze, to ja też. Jak mawia Pauliska, szczur to szczur... ja pewne zjawiska nazywam "kolekcjonowaniem futer". Pewnie nie raz niesprawiedliwie, ale... o miot moich maluchów, Tuli i Liw, bili się, bo to był ciekawy, zróżnicowany, wielokolorowy miot. A już o jedną taką kawową, to szok - Tuli pies z kulawą nogą nie chciałMagdonald pisze:Megi, Miu to w ogóle nie chce haszczeć, dobrze jest jej tak jak jestZ tego, co mi wiadomo, właśnie dlatego jej rodzeństwo szybko się "rozeszło", a jej biednej nikt nie chciał właśnie dlatego, że nie haszczała... A taki przecież jej urok... Ja tych ludzi nie rozumiem



Co do Miu jeszcze - wczoraj czytałam sobie Twój wątek, później przyszła u nas pora leków. No i, jak zwykle, nakładam na łyżeczkę kaszkę, lekarstwo, mieszam, wołam każdą po kolei. Mając w ręku dawkę Miu, podeszłam do klatki i zawołałam "Pączuch"





Jing-jang <3