"my" to już tylko dziesiątka
od dwóch tygodni nie ma z nami Berty
(nie mogłam się przełamać żeby napisać cokolwiek, aż do wczoraj, kiedy jak zazwyczaj, przypomniał o sobie okrutny fakt, że szczurze życie nie czeka aż człowiek przełknie jedną stratę, na listwie mlecznej Stanzy - guzek...)
_________________
Berta wskoczyła do szupakowa jako ostatnia ze sklepowych samiczek. Zdrowy rozsądek mógł sobie wyć na czerwono przeciwko zatrzymywaniu kolejnego szczura, w chwili kiedy nie było wiadomo czy Fronda i Stanza nie okażą się w ciąży, Ona tylko raz weszła na ręce - i te już nie mogły jej wypuścić. Była ujmująca, przyjazna i ufna tak, jakby dotychczasowe życie spędziła kochana, w bezieczeństwie, a nie w sklepowej beznadziei.
A imię obrała sobie z puli, którą mogłyby nosić moje ludzkie dzieci
W kościstej główce (zawsze kościstej - nieważne jak rozczulające fazy przechodził korpusik ^^) zamierzenia z prędkością światła podążały za ruchem i szelestem – plany, plany, plany ! świat tyle obiecywał, a ona nie wahała się mu pomagać, żeby wszystko spełnił
Bertuś, czemu masz takie wielkie oczy ? - żeby wszystko zobaczyć – wszystko !
dlaczego masz takie wielkie uszy ? - żeby wszystko usłyszeć – wszystko !
rącze nóżki – żeby wszędzie zdążyć !
Organizatorka i wartowniczka, świadkowała z zapałem wszystkiemu co się w szczupakowie działo czy w jej stadku czy w chłopięcym; kiedy humbaki łączyły się z malutkim Biesem, czy raczej zatwardziale się z nim łączyć odmawiały – Bertok czynił honory domu i co rusz frunął na klatkę zabawiać myszora poprzez pręty;
nowe kartony, nowe kryjówki – Bertoczek brał wszystko pod lupę, a drugim jeszcze pilniejszym okiem nadzorował swoje - zabierałam miskę do mycia, klatkę na czyszczenie - napięta oczekiwała ich zwrócenia i pierwsza z powrotem obejmowała w posiadanie
Agucia królowa matka - szczupaki i ja mieliśmy szczęście do uśmiechających się alf ze skancerowanymi uszami i niekończącymi się oczami
Jej wykuki ze skrzyni pod tapczanem ! wszyscy stamtąd kukają, bo punkt jest do tego stworzony, ale Bertoczek robi to niczym naczelnik wywiadu śledczego, zawsze gotowa wkroczyć do akcji gdy na horyzoncie jej zmysłów pojawi się "spodeczek"
cała naprzód -abordaż -konkwista ; )
aż - za spodeczniem nie trzeba było gonić, zaczął sam przychodzić ku niej...
kiedy stała się cała oddechem, a powietrza było coraz mniej i za mało, kiedy zmnieniliśmy antybiotyk, a jedyne co uzyskaliśmy to uniesione futerko, i kiedy spodeczki straciły swoja magiczną zdolność przyciągania - zadzwoniłam po lekarza
...............
serce bijące zostawiła mi w dłoni, w ostatnim geście układając się do snu
miała tylko półtora roku
