odchodzi ! odchodzi galopem

na ten moment twór jest wielkości ziarnka przenicy, tylko okrągły i jak tak dalej pójdzie nigdy nie dowiemy się jego prowiniencji, bo wchłonie się zupełnie zanim wet zdąży go obejrzeć
(nie sądzę, żeby to było mleko, kiedy mleko zbierało się u Dżuma to gruczoły nabrzmiewały ale były nieregularne, rozlano-grudkowate, i działo się to stopniowo; u Stanzy nie dawało mi spokoju, że wymacałam guzek dopiero jak już był stosunkowo spory, teraz patrząc na szybkość jego przemian całkiem prawdopodobnym staje się, że i powstał z dnia na dzień)
Ważne że idzie w dobrym kierunku
(tylko teraz na nowo rozbudziły się dylematy sterylkowe

, na dodatek stadko rozpsikało się na całego ... ;/)
W chłopackich rewirach.
Nie pokuszę się o stwierdzenie „jest dobrze” ani „jest źle”, bo wstrętne-cudne stwory za chwilę temu zaprzeczą.
Przypomnę, że mowa o tych elementach
Jest wszelako:
- rozłożyście i mlaskająco kiedy polegują, i chociaż śpią najczęściej osobno, raz po raz uraczyć można takie przytulańce:

(to ostatnie z podróży do stolicy ostatnim razem - jechał też aparat z dokumentacją medyczną, więc miałam okazję uwiecznić Humbaka z jaszczurówką)
aż po szczyt przytulactwa

(fakt - zadawniony już trochę

)
A co kiedy nie śpią ?
Dziś w nocy w klatce humbaki odniosły chyba jakieś małe zwycięstwo nad Asłanem, bo wypuszczony z rana Hubmulumbu nie chodził, a kicał - w każdym skoku wyrażając takie zadowolenie z siebie i satysfakcję z ogólnego stanu rzeczy, że jak żywy stanął mi w oczach Herman, który również, kiedy wszystko układało się po jego myśli, roztaczał wokół siebie owo „jestem zającem i kicam po łące !”
A Humbak ostatnio ma powody do kicania – nóżka nie odezwała się już od trzech tygodni, jest zielono, jest owocowo, jaszczur odebrał kilka pouczających lekcji (

).
Jesteśmy piękni i jesteśmy wielcy !
Hugon kuśtykając lekko (bo nie może być za pięknie...;/) też był dziś bardziej ruchliwy i pewny siebie - co warte jest odnotowania, gdyż ostatnimi czasy Hugon popadł w skrajne, chorobliwe wręcz domatorstwo.
Wyniesionego z klatki udaje się zatrzymać na tapczanie na czas jakiegoś zaaranżowanego podwieczorku, rozrzucając koce domki i inne schronienia zabawić może 5 minut - ale to jak Asłan nie kręci się w pobliżu ! - 5 minut podroczyć o głaski...
A i tak widać te coraz bardziej desperackie spojrzenia w stronę klatki. Aż tęsknota za azylem osiągnie takie natężenie, że Hugonek nie ogląda się na nic i rusza - leci ! - wspina się na dach (od zamiany niskiej klatki, która była otwierana tylko od góry na obecną minęło już pół roku, a humbaki wciąż nie uznają wchodzenia inaczej jak przez dach

) – i wtedy dopiero spuszcza z siebie powietrze...
Podejrzewam, że to wszystko robota Asłana, który czuje miętkość Hugonka i nie omieszkuje raz po raz podbudować się jego kosztem
Lecz i Humbak bratu nie pomaga, bo nie mając się z kim wykulać, na co czasami wielki dzieciak miewa ochotę - Asłan przed nim tężeje lub wieje, Biesu na zaczepki nie reaguje i odtruchtuje do swoich spraw - na matę zaciąga Hugonka.
Na szczęście dokazywanie brata nie gasi Hugonka tak jak Asłanowe zaczepki.
A wracając jeszcze – nikt nie zwrócił uwagi na wzruszającą stójkę Gonurka ?
Pozwolę sobie ją podnieść raz jeszcze

- w tej stójce Hugonek cały jest sobą
Chłopcy każdy z osobna to stwory z czterech pierwszych portretów, razem – potrafią dać w kość. Hugon ma uczulenie na Asłana, Asłan na Humbaka - i wzajemnie...
Ostatnio Humbak zaszarżował na jaszczura z wnętrza plastikowego domku, a że robi przy tym koci grzbiet – domek powiódł na sobie... Asłan, który przed zwyłym ucieka gdzie pieprz rośnie - omal zawału nie dostał na widok tak opancerzonego Humbulumbu
Oczywiście chłopackie tornado kończy się przeważnie gdzieś w moich okolicach za sprawą Asłana, który przylatuje po ocalenie. Próbuję rozgłaskać i obłaskawić towarzystwo, chyba że impet wyniesie Asłana wprost na moją głowę, gdzie Humbak (dzięki ci panie !) się nie zapuszcza.
Wdzięczny za udzielenie azylu Asłan, jak tylko zrobi się bezpiecznie, schodzi na ramię i krąży mi wokół szyi kłapiąc. Kilka okrążeń tak potrafi zrobić. Asłan to namiętny kłapacz.
I dziś właśnie z ramion mi nie schodził i wtulał się tak jak tylko on potrafi, jakby się chciał człowiekowi pod skórę dostać.
Asłan to szczur, któremu brakuje kilku z najwżniejszych instynktownych mechanizmów - np. kiedy normalny szczur je, a ja w tym momencie sięgam ku niemu dłonią to ten - ucieknie, odwróci się tyłem, bokiem, jeśli na dotyk pozwoli, to chociaż jednym jedynym drgnieniem da odczuć, że moment taki sobie na głaski.
Asłan - nie, nie drgnie nawet, czasem ulokuje się szczelniej w dłoni...
Lubi się wbijać w dłoń, kłapać, wchodzić pod skórę - emo-Asłan:
Biesu przemyka najmniej wokół siebie robiąc zamieszania - w dzień.
Bo w nocy...
Biesu to nasz mały Casanowa/wyczynowiec

- napuszonego, zmarzniętego, czasami nadgryzionego (!) kilka razy w nocy zdejmuję z dziewczyńskiego dachu

A rano i tak w większości zastaję go przycupniętego na obrzeżu, tam gdzie rama klatki jest grubsza i stopy trochę bardziej bezpieczne - rano mniej już wygląda jak Casanowa, bardziej jak pokutnik
To jedyna bieśkowa słabość – brunetki, blondynki...
Aż jednego wieczora zaprowadziło go to

-
Na dachu chłopców tym razem, miło spędzało czas Harfiątko (

). Bies z Humbakiem czynili jej honory. Aż nagle - przecieram oczy - Bies, mając Harfę nad głową, Humbaka u boku: Harfa – Humbak – Harfa - Humbak.. mmm ...Humbak ?...
- „a co mi tam !” - (…)
i mina Humbaka

tak go zatkało, że nawet nie zareagował jakby się można spodziewać
I później kiedy Biesowi jeszcze ze dwa razy „się pomyliło” też nie chował urazy
Bo to Biesu - luzak, który na Humbaka marsowe pozy, wzrusza ramionami „na żartach się nie znasz

”
jeszcze trochę Biesiaka przystojniaka
i Biesa po powrocie z wakacji
i trochę dziewczyn spoczynkowych
Ducha

Asche

Horpuk
i kilka dokumentujących że dziewczyny też się przytulają
Asche z Duchą

Horpyl z Duchą
i Frondziak z Aszeluną
