dzisiaj kolejny dzień łączenia.
w wannie było ok, wrzuciłam im rurę, to sobie razem tam łazili. więc wrzuciłam ich do małej klatki. na początku było ok, ale potem zaczęli się strasznie kotłować, zwłaszcza z Rubi, ale potem i Czesi się obrywało.
pomyślałam, że tym razem się nie dam ich nie rozdzielę, bo inaczej nigdy się nie połączymy.
przenosiłam ich - to do kuchni, to do salonu, to do pokoju. nic nie działa podobno tak jak stres

było ok, przestali się tak tłuc.
wiec dałam im jeść, pojedli. zawiesiłam hamak, najpierw po nim biegali w trójkę, potem zobaczyłam, że Ares śpi, a Rubi go iska, po czym się wtula w niego i zasypia.
Czesia siedziała pod hamakiem i nie chciała do nich dołączyć... a przecież pierwszego dnia tak się polubili z Aresem.
czasem do nich wchodziła, ale od razu uciekała.
zawiesiłam im drugi hamak, obok pierwszego. teraz śpi w nim Czesia i Rubi, Ares śpi w drugim

no nic, mam nadzieję, że rano zastanę miśki razem, a potem przepakuję ich do dużej klatki
a jeszcze rewelacja sprzed chwili...
usłyszałam okropny wrzask w klatce starszych dziewczyn.. lecę, a tam Pepper zwisa z hamaka a Roti trzyma ją zębami za skórę, jak podeszłam to ją pusciła, a ta spadła na sam dół

nie wiem, czy chciała ją przytrzymać, jak wypadała z hamaka, czy celowo ją chciała za skórę tarmosić.
na szczęście Pepperce nic się nie stało.