Tak dawno nie pisałam, że aż musiałam szukać swojego tematu

Wieści dobrych brak, zarówno u mnie jak i u dziewczyn. Ja przeżyłam wypadek samochodowy, za to auto do kasacji. Ponad 2 tyg. spędziłam w domu rodzinnym, dziewczynami "opiekował" się TŻ (jego "opieka" polega na dosypywaniu jedzenia i dolewania wody). Wczoraj dopiero wróciłam, pierwsze co to pokój dziewczyn, jak wyglądają itd. No cóż... na samym wejściu do mieszkania było ewidentnie czuć, że mamy zwierzaki w domu i dawno nie miały sprzątane

Jak weszłam do ich pokoju to... o raju... syf nieziemski, półki całe zasyfione, domek, rura, no wszystko (dzisiaj będzie generalne sprzątanie). Każdą panienkę wzięłam na ręce, potarmosiłam i odłożyłam do klatki. Dzisiaj im się bliżej przyjrzałam. Kisha, Inka i Megi mają wyskubane futerko, wszystkie z prawej strony pyszczka. Pozostałe nie mają żadnego śladu. Nie mam pojęcia, która tak namiętnie je skubie

Muszę je trochę poobserwować i może znajdę winowajczynię, tylko nie wiem co wtedy z nią zrobić

Druga sprawa, u Megi pojawił się guz, między przednimi łapkami. Ma go już od dłuższego czasu, ale nigdy nie dała tak dokładnie się obejrzeć i guza czuć nie było, to myślałam, że to tylko tak fałdka skóry jej się układa. Ale teraz widzę, że się powiększyło i obejrzałam dokładnie, czuć guzka. Nie jest duży, taki jak kuleczka groszku ale jeśli urośnie, to będzie jej przeszkadzał w myciu się i w jedzeniu. Póki co, wydaje się być luźny, do niczego nie przyczepiony, więc może jest szansa na operację. Z drugiej strony trochę się boję, bo Megi już taka młodziutka nie jest, ma już rok i 9 m-cy, a jak do tej pory to wszystkie moje dotychczasowe ogonki odchodziły mi właśnie w mniej więcej tym wieku... Jutro podjedziemy do dr Piaseckiego, muszę w ogóle zerknąć w jakie dni on teraz bywa w klinice. Wieczorem może wrzucę jakieś zdjęcia dziewczyn, jak posprzątam klatkę, przy okazji je zważę, bo wyglądają jak takie duże kluchy. Mam wrażenie, że bardzo przytyły, ale co się dziwić jak 2 tyg. tyłeczków nie ruszały z klatki i tylko jadły
