Strona 23 z 83

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt lut 21, 2012 1:03 am
autor: Eve
Entereen odezwij się, chociaż .. no cokolwiek, bo się martwimy :( .. taka głucha cisza złowroga ..
Przesyłam wielką walizę czułości dla Ciebie i bandy.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt lut 21, 2012 6:48 pm
autor: Entreen
(głupi komp, w połowie posta wyłączył przeglądarkę >_<)
Musiałam swoje chyba przeboleć, przejść żałobę. Ostatnio mam spore zawirowania osobiste. O ile z nimi sobie radziłam spokojnie, z natury optymistyczna, przyjmując, co daje mi los, o tyle śmierć Wirusa była tym, co pozbawiło mnie sił i załamałam się na każdym polu. Wiele godzin spędziłam na oskarżaniu siebie, wyrzucając sobie co tylko można, a co jakiś czas boleśnie przez głowę przelatywało mi tylko "Wirusa nie ma, nie ma, nie ma..."
Ból wciąż nie zniknął, ale stał się bardziej tępy, mniej przytłaczający. Pewnie za jakiś czas będę mogła się uśmiechać na wspomnienie, jak jadł chrupki na mojej dłoni, albo na widok czarnej, zapomnianej przez wszystkich oprócz niego koszulki, na której tak lubił sypiać.

Stado... nie odczuło. Czasem tylko miałam wrażenie, że Wąglik mnie pyta, ale wiedziałam też dobrze, że to moje wyrzuty sumienia i mój ból. Dalej dawał mi buziaki, w jego wzroku od zawsze było przecież pytanie, ale nie brzmi ono tak jak te, które mnie dręczy - "Gdzie jest Wirus...?"
Trochę świrują. Wąglik wykorzystuje to, że nikt nie stoi mu na drodze i... przesadza. Strasznie tłucze Speedy'ego, mimo iż ten czasem już leży na plecach i wrzeszczy o pomoc. Wtedy przychodzi zaciekawiony Mikrob i on dostaje bęcki. I drze się w niebogłosy. Ale o ile on panikuje, Speedy trochę też, o tyle Speedy właśnie wykorzystuje ten moment, by wskoczyć mi na ręce i z okropnym, przejmującym przerażeniem kulić się mi na kolanach, najlepiej pod koszulką, ewentualnie pod kołdrą. Jak się uspokoi, staje się nagle przytulastym miziakiem. Skwapliwie korzystam, choć kiedy widzę ten wzrok, serce mi się łamie. Mam nadzieję, że Wąglik się wkrótce uspokoi, bo na kolejną kastrację nie zdecyduję się z pewnością prędko.
Z Limfocytem 0 postępów. Siedzi za klatką bądź łóżkiem, podbiega do mnie, jak tam przykucnę, w innych wypadkach - nie bardzo. Mam wrażenie, że ta kryjówka nas hamuje. Nie wiem, co robić.

Mam na tymczas koszatniczkę brata. Samiec. A brat ma samiczki, stąd ten tymczas.
Nie chce ktoś koszatniczki?

...Chyba chandra nie do końca jeszcze mi przeszła.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt lut 21, 2012 8:07 pm
autor: valhalla
Nie wiem, czy pocieszę... Gluś był u mnie miesiąc z kawałkiem. Tylko tyle. Potem umarł. Owszem, nieraz uśmiecham się na jego wspomnienie, ale zawsze coś mnie ściska w sercu, kiedy pomyślę o nim. O tym, jak wiele dobrego mógł przeżyć, a nie zdążył, bo nie dożył nawet 3 miesięcy.

Niestety, miłość do szczura to tyle samo szczęścia co bólu. Szczury są kruche, krótko żyją, odchodzą często niespodziewanie. A zarazem mają niezwykłą zdolność zdobywania serca w sekundę. Dają więcej niż zabierają - zabierają przecież tylko kawałek serca, a dają sens temu, żeby to serce w ogóle posiadać.

(rany boskie, przepraszam, zawsze piszę takie sentymentalne bzdety, jak sobie wypiję :P ale serio tak myślę ;) )

Rozumiem, że ten brak postępów u Limfocyta tyczy się biegania po większych przestrzeniach, a nie socjalizacji czy integracji ze stadem? Mam nadzieję, że wszystko przyjdzie z czasem :) Najważniejsze, żeby był szczęśliwy w stadzie i z Tobą :) A sądzę, że jest :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: wt lut 21, 2012 8:21 pm
autor: Entreen
To jedna z najważniejszych rzeczy jakie mówię, obcując ze zwierzętami, zwłaszcza krótkożyjącymi. Ból po odejściu ich jest okrutny i przejmujący, ale dają one tyle, że moim zdaniem warto. 10 miesięcy z Wirusem. To tylko, i aż.

Z Limfocytem... On jest dobrze zsocjalizowany z człowiekiem. Ale wiem, że ma potencjał na więcej. Tylko wydobyć nie mogę. Podejrzewam, że najważniejszą przyczyną tego jest ta nieśmiałość, zwłaszcza, że mój pokój niestety jest wypełniony mnóstwem zapachów innych zwierząt. To, podejrzewam, nie pomaga.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: śr lut 22, 2012 12:28 am
autor: Eve
Wiesz ja miałam podobny problem z Zimą na samym początku. Tak była świetna dla człowieka, może nie od razu miziak ale nie uciekała do póki nie schowała się za łóżko w kąt. Boże ile ja musiałam pompek przez nią zrobić ! ;) I wiesz co pomogło ? Prozaika - zastawiłam ten Jej kąt. Nie było się gdzie chować - nie było problemu :) Może i u Ciebie się sprawdzi.

...... Ucieszyłam się ja zobaczyłam, że coś nabazgrałaś w temacie :)
Wysyłam dużo ciepłych myśli :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: śr lut 22, 2012 1:01 pm
autor: nenufar
Tak coś czułam, ze gryzie Cię sumienie.
Odeszły mi dwa ogony: kiedyś, dobrych 10 lat temu samczyk - miałam okropne wyrzuty sumienia, bo nie potrafiłam mu pomóc, szczurki wtedy rzadko spotykało się w hodowli, niewiele informacji można było znaleźć, o istnieniu Internetu jeszcze nie wiedziałam :)
No i Zuzia, która rozchorowała sie rok temu: nadal obwiniam się, że nie zauważyłam od razu, że dzieje się cos złego. Wet pocieszał mnie, że u szczurków wszystko przebiega o wiele szybciej, niż u większych zwierzaków, że potrafią odwodnić sie w parę godzin, ale sumienie mnie żre. I nadal nie wiem, czy dobrze robiłam, że walczyłam o nią trzy miesiące, czy nie lepiej było pozwolić jej od razu odejść.
Mozna zwariować..
I tak myślę, z perspektywy czasu, że najważniejsze jest to, jak troszczymy się o nie na co dzień. Jeśli przychodzą do nas przytulić się, poiskać nam włosy, ugryźć w stopę i zaraz uciec, to najwyraźniej są z nami szczęśliwe.
Podjęłaś decyzję o kastarcji, bo chciałaś jego dobra, chciałaś mu pomóc. To, że Wirus odszedł, to nieszczęśliwy wypadek, nie twoja wina. Cieszmy sie tym, że przeżył bardzo szczęśliwych 10 miesiecy. Wiele ogonków nie miało tyle szczęścia, co on.
Wspominaj go z uśmiechem, a nie z wyrzutami sumienia.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: czw lut 23, 2012 11:23 pm
autor: Entreen
Nenufar - dziękuję. To, co napisałaś, było dla mnie ważne. Wiedziałam to, w głębi podświadomości, to sobie powtarzałam, ale swój okres żałoby musiałam przejść.

Zablokować przejścia tam się nie da. Mały wymyśli ;). Ale zabrałam mu wszystkie szczurze hamaczki stamtąd (w końcu jest tam porządek ;D ), Limfocyt się nudzi, wyłazi częściej. A może to kwestia tego, że zaczęłam go wyjmować samego. Wtedy mam czas siąść obok klatki i nie płoszę go bieganiem po Mikroba ("Zostaw te kwiatki"), Wąglika ("No czego to gryziesz, ancymonie!") czy Speedyego ("Króliki się unika, nie bije przez pręty!").
Mikrob porfirynkuje. Nie wiem czemu, głównie po spaniu, ale czasem bardziej, czasem mniej, głównie lewe oczko. Poza tym ma się dobrze. Właśnie zaczepia Wąglika, doskakuje, po czym przewraca się na plecy i skrzeczy. Jak Wąglik się odsunie, Mikrob doskakuje, ciągnie go za bok i znowu: hyc! na grzbiet i we wrzask ;D.

A Speedy na widok Wąglika w 90% przypadków się ewakuuje :/.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn lut 27, 2012 10:53 am
autor: Entreen
Obrazek
Entreen pisze:Radosne oczekiwanie zmącił nam gorzki smak nadchodzącego rozstania.

Tak, 23 miesiące u myszek to dużo. Powoli szykowałam się do powiedzenia sobie "do widzenia".
I nadchodzi ten czas.
To było w styczniu.
Nigdy, w najśmielszych oczekiwaniach, nie spodziewałam się, że tyle to potrwa.
Wczoraj Tanja, po miesiącu codziennego pokazywania mi, jak hardą jest myszką, odeszła.
Codziennie patrzyłam, co u niej, codziennie z podziwem obserwowałam, jak Tanja radośnie łazi po klatce, myje się, je, pije i nie okazuje ani grama bólu. I tak do końca. Gdy pojawił się - tydzień temu !!! - krwiomocz, myślałam, że to już. Ale nadal zachowywała się jak zwykle, rześka i przytomna.
Skuliła się w kąciku i zasnęła, dzielna jak zawsze.

Muszę przyznać, nie czuję się bardzo smutna. Raczej pogodzona. Miała dobre, bardzo długie, mysie życie. Trzymaj się tam, mój nieśmiały nosku.
Chciałabym napisać, że Wirusik się Tobą zaopiekuje, ale prędzej znowu chciałby pobić się przez kraty. :)
Nie spodziewałam się tylko, że przeżyjesz moje czarne diablątko.
Do zobaczenia za Tęczowym Mostem.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pn lut 27, 2012 11:26 pm
autor: Eve
Kurczę pierwszy post jaki otworzy.łam po powrocie forum i już od progu pożegnanie..
Dzielna mała myszka nie chciała się żegnać. Takiej to można buzi dać na do widzenia .. Biegnij Dziubku.

Re: Enciakowy zwierzyniec

: śr lut 29, 2012 12:13 pm
autor: valhalla
Łatwiej się pogodzić ze stratą przyjaciela, jeśli odchodzi po długim, dobrym życiu niż w wyniku wypadku czy innego nieszczęścia. Jesteś dzielna, Entreen i dałaś jej wszystko, co najlepsze :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt mar 02, 2012 4:08 pm
autor: Entreen
Postaram się jutro czy kiedy tam wrzucić jakieś nowe fotki, mam też trochę Mikroba i Limfocyta na filmikach.
Młody rośnie. Wąglik alfuje. Mikrob ma porfirynę ciągle z jednego oczka, ale jednorazowy okład z herbaty i cudowne ozdrowienie. A Speedy wyprosił indywidualny wybieg, a teraz śpi od ok. 20 minut na moim karku, przytulony. Nie poznaję szczura.
Speedy w ogóle wybiegi lubi, ale indywidualne. Spędza je głównie na moim łóżku, albo pod kołdrą, sprawdzając, czy jestem. Jeśli łaskawie wyjdzie podczas wybiegu ogólnego, to siedzi mi na kolanach, a jeśli wstanę, by wyjąć Mikroba z kwiatków (albo innego,
równie interesującego miejsca), jak wrócę na łóżko, Speedy siedzi już w rurze w klatce i nie wyściubia wystraszonego nosa.

Wiem, że konflikt jego i Wąglika jest stricte, tylko i wyłącznie, winą Speedyego. Ale jak mu mogę nie pomóc, nie uratować, jeśli on robi minę tak pełną przerażenia, że serducho się kraje? I jeśli potem się przytula i domaga miziania? Mam szczura miziaka...!

Ostatnio ktoś znajomy pytał, jakim cudem ja widzę, że szczur ma "minę". A ma ::)
Inna sprawa, że jakbym nie miała styczności z gryzoniami, też bym ich emocji nie widziała...

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt mar 02, 2012 5:35 pm
autor: zocha
Entreen pisze:Ostatnio ktoś znajomy pytał, jakim cudem ja widzę, że szczur ma "minę". A ma ::)
Inna sprawa, że jakbym nie miała styczności z gryzoniami, też bym ich emocji nie widziała...
Ja też często widzę po tych moich jak np. dopiero co wstaną i widać, że się nie wyspał. Oczy "podkrążone", mina nie taka jak trzeba. Od razu widać zmęczenie i niewyspanie :D


Przykro mi z powody Tanji.
[*]

Czekam na zdjęcia :) Trzymajcie się ciepło :-*

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt mar 02, 2012 7:56 pm
autor: unipaks
Dobre życie mieli i Wirus, i Tanja. Czasami niektóre rzeczy się po prostu stają...
Co do min... Robią i to jeszcze jakie! :D Nasza Dżuma robiła prawdziwie "migrenowe" miny, kiedy jej coś nie pasowało ::)
Niech się zdrowo trzymają chłopaki, a my czekamy na zdjęcia i filmiki :)

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt mar 02, 2012 9:53 pm
autor: zocha
No tak! Zapomniałam, że przecież Dżumka i Czarnulka jeszcze, robiły najlepsze minki :D

Re: Enciakowy zwierzyniec

: pt mar 02, 2012 10:00 pm
autor: valhalla
Pewnie, że szczury robią miny. Szczur może być znudzony, zmęczony, podenerwowany, może być też "ekstremalnie szczęśliwy", jak ja to nazywam - to najczęstsza mina mojego Froda :)