Dobra no 

 Powoli podźwigam się z zimowej deprechy,najgorsze już za mną. 

 Dzieci są już na tyle mądre,że same wyczuwają,że mama potrzebuje małego "uff" i wspaniale potrafią się zająć jedno drugim 

 Synek coraz doroślejszy,zaskakuje na każdym kroku,córa coraz bardziej niezależna od mamy 

 Jest chwila dla mamy,jest!
A mąż dzieci na sanki nie zabierze,bo go najzwyczajniej w świecie ZNOWU nie ma,znowu jakieś obozy,szkolenia,wyjazdy... 
 
Radź se babo...Ale przynajmniej brudnych skarpetek z podłogi nie trzeba podnosić 
 
Indiańcowe urodziny całe spędziłam ze szczurami - w końcu jego drugie urodziny pewnie byłyby w tym samym klimacie...
Boli,że solenizanta nie było.Kurcze,to nadal tak boli,choć już tyle czasu minęło...
Bo to takie bez sensu było,on tak chciał tu być.
A łzy bez pytania zawsze przyłażą na myśl o nim.
Ale jest i wielka radocha,którą po sobie zostawił,czyli całe to moje dzikie doszczurzanie po jego stracie - Rademenes,Akuku,Akysz,Tośka,Duszka...Nie było by tych moich pocieszycieli,gdyby nie ścisk w serduchu po jego stracie.
A tak,każde z nich wniosło tyle życia do naszego domu,każde inne,każde dające inne emocje i biorące w zamian część mnie.
I jest też opowieści ciąg dalszy - Rambo i Szopen,bo to przecież już całkiem inna historia,to już raczej moja nieuleczalna szczurza choroba,a nie pocieszanie się po stracie przyjaciela dawno temu 
 
Moje dwa najcudowniejsze w świecie zwykłe kaptury,których nikt nie chciał 
 
Następnym razem,jak mamuśka chwilę znajdzie,będą zdjęcia,ciut się nazbierało,tylko jakoś tak nastroju zabrakło 
