Dziś w nocy było strasznie ! Dałem dzieciakom jedzonko ok. północy , rzuciły sie jak sępy. Przebieram sie w pizamkę , zdazyłem się rozebrac i włozyć "górę" , patrzę a tu Kropek lezy plackiem pod kibelkiem (jest podwieszony i on tam sika zamiast w kibelku :/) Chce go wyciągnąć, ze sikał u góry , a on coś zlizuje z pobliskiej chusteczki.
Co sie okazało ! Dławił sie czyms i zaczął "wymiotować" ! Przez chwile myslałem, ze to coś podobnego co miał biedny Pistol

Zgarnałem go od razu, widzę że mu niedobrze , słyszę że charczy. Pierwsze co , to otwieram mu dziób i macam palcem. namacałem jakieś twarde kanciaste. Myśle sobie" cholera , cała kulka mu stanęła w gardle ! " Pomacałem po bokach, ale nie dalo sie za bardzo (dobrze , ze Kropek ma duzy pyszczek) , potem namacałem takie samo twarde z drugiej strony , i sie okazało , że to zęby trzonowe.
Pprzetarłem mu w pyszczku chusteczką , zebrałem jakieś coś o konsystencji o kolorze gerberka. Ale Kropek wcale nie ma sie lepiej. Wziałem go na kolana i poklepuję po plecach, widze , ze język ma fioletowy , ale na szczescie pamietalem , ze szczurki nie mają takie rózowego języka , tylko lekko fioletowy.
Kropek raz sie dławi, wiotki sie robi, ogon też . Po chwili sie rozgląda , ogon trzyma mnie za palec. Łapki i futerko chłodne. Ale jest upał- więc on tak ma. W głowie mi się tylko tłucze, że Starsza Pani mnie zatłucze, jak coś sie stanie!
Jest godzina 1sza w nocy, zanim dojadę do weta , bedzie 2ga. A co wet zrobi ? Tracheotomię ?
Serduszko bije mocno, to najwazniejsze.
W zdenerwowaniu wkładam spodnie , Kropek chce mi zwiać z łózka -niedobry znak. Zgarniam go i potrząsam do góry nogami. Znowu mu lepiej, charczy mniej. Potem znowuusiłuje wymiotowac. Wkładam go do troby, chyba bedziemy jechac . Szukam skarpetek- Kropek w tym czasie już rozglada się bardziej przytomnie , nie dławi sie , tylko cięzej oddycha. Ale to juz nie jest takie paniczne.
Zgarniam go na kolana i siedzimy. jedną ręką na komórce szukam "szczury.org-pierwsza pomoc". Drugą klepię Kropka po plecach. W międzyczasie wysiadła mi glówna zarówka w pokoju. Przez chwilę siedzimy przy swietle komórki , i to jest takie upiorne.
Zapalam lampkę nocną , na forum czytam , żeby "chwycić mocno szczurka, odwrócić do góry nogami i zdecydowanym ruchem spuścić rece na dół znad swojej głowy, nie puszczając szczurka " . Robimy tak kilka razy. To chyba lepsze od potrzasania do góry nogami. Piszą , zeby nie pchać palców do gardła.
I żeby dac twardego chlebka, do przepchania. Mam herbatnik . Kropek siedzi w klatce , zdenerwowany, ale ma sie lepiej . Ciamka herbatnik. Potem polazł pod półkę , siedzieć na kawałku jabłka. Przesunałem go trochę , zaczał jesc jabłko. Prawie jak gdyby nigdy nic.
Siedziałem na łózku, spojrzałem na zegarek, jeszcze 4ry godziny snu...
Rano nie było śladu po nocnym strachu, tylko moje spodnie były upaprane resztkami "gerberka".
Kocham Kropka, no ....