Staram się poświęcać teraz moim kruszynkom jak najwięcej czasu, odpłacam im się za czas, w którym za mną tęsknili podczas ciągłych podróży. W Alpach jak byłam śnił mi się Ven z zaropiałymi oczkami, chory.. Na szczęście to była tylko wyobraźnia durna. Ale solidnie się wystraszyłam
Sekator zaczął gustować w dawaniu mi całusów - kiedy się odsuwam, to chwyta mi wargę łapką i przyciąga - aż boli, kiedy wbija swoje ostre pazurki. Ale to takie urocze

Ven kuli się na ramieniu, od czasu do czasu delikatnie trąca główką.. On jest taki drobny w porównaniu do pozostałych chłopców..I dalej na każde niespodziewane spotkanie z innym szczurem reaguje niemiłosiernym piskiem. Fentanyl jak to on - rozpłaszczy się gdzieś pod ubraniem lub kocem i leży. Czasem tylko podejdzie i podskubie, by zwrócić na siebie uwagę.
Cieszę się, że ich mam, w ostatnim czasie jakoś strasznie osamotniona się czuję, a oni są wspaniałym towarzystwem. Chciałoby się aż ich wziąć do wyra w taką smutną noc...
A w ambulatorium ambulatorium na uczelni.
Siedzę w socjalnym, wychodzę - przyszła dziewczyna z ojcem (chyba?) i szczurkiem. Taki czarno-biały kapturek. Zapalenie płuc miał. Może to ktoś od nas z forum? W każdym razie życzę istotce powrotu do zdrowia
I sytuacja, która mnie straszliwie wkurzyła. Przyszedł gość z amstaffem. Problemy z prostatą miał, rozwiązałabym zwykła kastracja. A gość go chciał uśpić. Oczywiście nie wyraziliśmy zgody, nie zrobimy tego bez wskazania. Próbowaliśmy przekonać, że może wyleczyć, że to przecież członek rodziny.. A jeśli nie to schronisko, znaleźć nowy dom - cokolwiek (w pewnej chwili już się łamałam, żeby go do siebie zabrać). I nic nie dociera

Gość wyszedł i powiedział, że znajdzie weterynarza, który to zrobi. Szlag mnie trafia w takiej sytuacji. Nic nie można pomóc, zrobić z tym też nic.. Po co takim ludziom zwierzęta? Ręce opadają.. Nie mam siły do tej roboty.