IHime pisze:KaJednak bez szczurów wyraźnie łapała doła. Z ludźmi miała stosunki jednoznacznie złe,
A no to z Pączkiem jest dokładnie na odwrót. Zawsze pisałam, że Pączek sama to zupełnie inny ogon, wesoły, kicający, wymyślający zabawy. Jak jeszcze miała w komplecie mnie i chłopa w pokoju, to już w ogóle... tylko w stadzie taka humorzasta cholera.
Dlatego też cały czas zastanawiałam się, czy (mimo braku poważniejszych bójek), dobrze robimy trzymając ją w stadzie, bo jest z nimi inna i to widać nawet średnio wprawnym okiem
IHime pisze:dlatego dłam jej do towarzystwa dwie super-uległe dziewczynki. One się wzajemnie wspierały, iskały, a Kaszanka tez byla zadowolona. Pączek jest z pewnością przypadkiem innym, jednak domyślam się, że mętlik w głowie, bezradność i poczucie winy macie podobne, co ja wtedy.
Po pierwszej krwi z Liwią dałam jej Czarnuszkę. Ona jedna jakoś ją ogarnia, ale z kolei Pączkowi zwisało, że Czarna jest z nią, a Czarna z kolei, wypuszczona z klatki, leżała pod drzwiami naszej sypialni, gdzie urzędowały (główna klatka jest w dużym) sypialni i zgrzytała zębami, niuchając dziewczyny.
Mętlik... może tak. Liczyłam na to, że się jakoś poukłada i wiedziałam, że wielkiej miłości z jej strony nie będzie, na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego, i nie szczurem, z którym poza początkami było wszystko OK
IHime pisze:Myślałaś, jak ewentualnie ogarniecie osobne wybiegi? Czy Pączek na wybiegu z resztą zachowuje się cywilizowanie i np. mogłaby mieszkać osobno, a biegać z babami?
Wybiegi to nie problem, nawet osobne. Pączek jest w innym pokoju, a nawet jakby trzeba było dzielić, to damy radę zapewnić każdej po minimum 3 godziny latania. Na wybiegach Pączucha się nie zachowuje specjalnie cywilizowanie, tzn. głównie są zajęte z Liwią ganianiem się i tym, co pisałam wyżej - napieranie tyłkiem, Liwia puchata, kopanie nogą. Takie tam. Podgryzanie, choć nie mocno, ale byle co to Pączek zęby na wierzchu. Ale ponieważ panował constans, to nawet się śmiałam, że one chyba tak po prostu przywykły... Wczoraj to samo co codziennie z Liwią było z Tulą, ale nie przypuszczałam, że się to przerodzi w horror w klatce. Z Liwią kończyły zwykle z czasem pójścia do klatki. Z Kluską się zdarzały przepychanki, ale Kluska od miesiąca siedzi sama, więc nie wiem. Wspólne wybiegi może wypróbuję, ale na pewno nie jak dotąd po całej chacie, po zakamarkach, szafkach i kanapach i innych ulubionych dziurach - będą razem tylko na otwartej przestrzeni i pod nadzorem. Ale to dopiero wtedy, kiedy Liwia przestanie fukać na sam zapach Pączydła, a Tula uciekać z piskiem przed ręką pachnącą Pączkiem...
Kurczę, ja naprawdę zrobiłam wszystko, żeby ją urządzić w tym stadzie, dziewczyny też okazały jej mnóstwo cierpliwości i uczucia, mimo, że jest dla nich niemiła i wredna. Przecież gdyby chciały zrobić jej krzywdę, to sto razy by już zrobiły

Nie panikuję też o byle wrzask, bo nie takie wrzaski były między moimi babami przed Pączkiem (bo te, co się biły, bardzo się kochają, i nie bójki, a brak więzi mnie martwił w przypadku Pączka), nie panikuję o każde drapnięcie. Wątpliwości miałam cały czas, ale jakoś było. Po prostu myślę, że nie ma sensu próbować za wszelką cenę, pół życia stracą, żeby się dowiedzieć, ze jednak nie bardzo...