Re: Duecik Bez Siostrzyczek - Lipcowe dziewczyny
: pn lip 29, 2013 4:22 pm
Pariscope, jakimś cudem nie dostrzegłam Twojego wpisu; gdzież się podziewałaś kobieto?
Miło znowu Cię przeczytać, a co u Was?
Upał taki, że ciężko już podołać...
Wczoraj wieczorem obie niebieskie zaległy „na żabę” na moim boku; Muffince tak śmiesznie zwisały wzdłuż mojego ciała tylne łapki wraz z ogonkiem. Dwa futerka jedno przy drugim, mordki opuszczone ... Żadnej z nas taka bliskość w upał dobrze raczej nie robiła, tunikę pod nimi miałam wilgotną – ale było miło.
Puma w ciągu dnia przyszła też – zwinęła się jak kociątko tuż przy mnie, a ja głaszcząc boczek i brzuszek, coraz bardziej odwracałam ją na plecki: jak zabawnie było patrzeć nań, gdy tak usłużnie odsłaniała dla ludzkich palców brzuszek i cudne miejsce pod bródką... I te wyszczerzone w błogości siekacze... mniam!
Muffinę to się po prostu bierze rozgłaskaną pod plecki i gładzi rozbrajający młodzieńczym puszkiem brzuchol; albo leżącej u mnie na kolanach smyra się palcami obu rąk ciałko, czując jak całe ciałko poddaje się temu dotykowi, a ona rozrzuca swoje łapki na boki i minę ma taką, że... tylko schrupać.
Dorosła samiczka – może mieć co najmniej 1 rok i 3 miesiące, choć po odbiorze ze schroniska na pierwszej wizycie weci dawali jej więcej – a wygląda i zachowuje się jak dzieciaczek...
Nawet Mika dołączyła w pewnym momencie do mnie i uszatej; sama, z własnej woli i nawet została dłużej, poddając się głaskom, wyciągając szyję, pulsując oczami lub przymykając te porzeczkowe paciorki... Wiem, że była w rujce, ale i tak serce się radowało.
I tylko laptop, pod który przez Muffinę rozlałam niedawno o zaparzoną kawę, nie chce działać...
Eh, szczuraki...

Upał taki, że ciężko już podołać...


Puma w ciągu dnia przyszła też – zwinęła się jak kociątko tuż przy mnie, a ja głaszcząc boczek i brzuszek, coraz bardziej odwracałam ją na plecki: jak zabawnie było patrzeć nań, gdy tak usłużnie odsłaniała dla ludzkich palców brzuszek i cudne miejsce pod bródką... I te wyszczerzone w błogości siekacze... mniam!


Muffinę to się po prostu bierze rozgłaskaną pod plecki i gładzi rozbrajający młodzieńczym puszkiem brzuchol; albo leżącej u mnie na kolanach smyra się palcami obu rąk ciałko, czując jak całe ciałko poddaje się temu dotykowi, a ona rozrzuca swoje łapki na boki i minę ma taką, że... tylko schrupać.


Nawet Mika dołączyła w pewnym momencie do mnie i uszatej; sama, z własnej woli i nawet została dłużej, poddając się głaskom, wyciągając szyję, pulsując oczami lub przymykając te porzeczkowe paciorki... Wiem, że była w rujce, ale i tak serce się radowało.

I tylko laptop, pod który przez Muffinę rozlałam niedawno o zaparzoną kawę, nie chce działać...

Eh, szczuraki...