mały kłopot właśnie wskoczył do paśnika świnki morskiej i sobie tam grzebie. od wizyty u weta lata po domu z motorkiem w pupie. ganiała nawet za piórkiem. ja myślę, że ona się nudziła w chorobówce i szwy wyjmowała. a w założeniu siedziała tam [nie licząc wybiegów na łóżku i na kanapie] bo jest wątła i słaba i musi się regenerować, i żeby przypadkiem nic się nie wdało jak się wytarza w kurzu po podłodze.
a okazało się, że szynszylek znudzony szaleje prawie jak szczupak

na drzemki w przerwach uwiła sobie gniazdo z moich ubrań :/ ale śpi na czubku, to chyba nic nie pogryzła.
jest bezczelna. przyniosłam sobie karton soku i szklankę, które postawiłam na podłodze przy łóżku [zamierzałam na owym łóżku poczytać]. mysz przyleciała, obejrzała karton soku, zajrzała do szklanki, popatrzyła na mnie z pretensją i godnie odczekała, aż jej naleję.
piła go trochę z łaski, bo nie przepada za multiwitaminą

trochę zgrzytała, ale niech tam będzie jej strata, napije się, jak nie ma innego.
klatkę chłopaków wyniosłam do kuchni, mieszkają teraz obok woliery. było trochę obopólnego zainteresowania, a teraz się nawzajem olewają. łączyć będziemy rujkowo. moje baby w rujce bardzo życzliwie podchodzą do chłopców.

nawet dziurawa szyla pięknie trzęsła uszkami do szczupaka. szczepan mniej jej się podobał, ale w łeb mu nie dawała.
lily jak pije, wygląda jak napełniany powoli balon. rozklapnięte i falujące u dołu, u góry dzióbek.