A Indianiec mój szaleje...

Hormony buzują,a że stado mam potulne i łagodne,to jeździ im po głowach,męczy,dręczy,gwałci i dominuje...Już na chwilę obecną dawno byłby alfą,każdy mu się potulnie poddaje,nawet mój dotychczasowy alfa,tyle że...jemu chyba jeszcze nie to w głowie...

Jest takim wiecznym dzieckiem,którym teraz zawładnęły hormony,a on do końca nie wie,co ma z tym zrobić...Mógłby wykorzystać to do zdobycia pozycji,ale...ale woli się bawić
Kładzie każdego.Najmłodszy,bo dopiero pół roku,a już byk taki wielki,że tylko mój Bazyl wagą go przewyższa...
Co zabawne,stado samo uznało go alfą,ale do niego to nie dotarło...Bo on wciąż walczy o stołek,by po chwili kłaść się przed każdym na plecki w geście poddańczym...

Dominuje,by uznać to za fajną zabawę...
Szczury sobie poukładał,męża rozkochał w sobie...Mąż nazywa go "Miodek" i tak się zastanawiam,czy chodzi mu o kolor,czy o słodycz charakteru...
Mąż uwielbia go nosić na ramieniu,tulić,tłamsić,rozpieszczać...A muszę wtrącić,ze ze wszystkich moich szczurów,tylko z jednym był wcześniej w takiej komitywie...


W dodatku jako jedyny z całego mojego stada,jest zapalonym szczurem wodnym...
Zero stresu w wodzie,tak jakby woda była jego żywiołem!Pływa,chlapie się,szaleje,nie chce nawet z wody wychodzić...Większość szczurów w kontakcie z woda przeżywa stres (streso-kupki,paniczne pragnienie wydostania się,choćby drapiąc niemiłosiernie gołe ciało właściciela...

) A on...pełen relaks...

Uwielbia wodę!Bardzo często kąpie się z moimi dzieciakami i z takiej kąpieli jakoś nikt nie chce wychodzić...Ani dzieci,ani tym bardziej szczur wodny...
