No to siup do kociego transportera. Szmatka, poidło i szczury. I siedzą od 19:00. Spokój. Śpią przytulone, ewentualnie Pączek iska Tulisię. Co ciekawe, Pączek się nie izoluje w kącie...
Czy ktoś rozumie, czego chce ten szczur? Ona ma rozdwojenie jaźni czy co...? Po rozdzieleniu już nie była taka szczęśliwa jak poprzednio. Dzikawa, ucieszona na nasz widok, owszem, ale nie było już tej błogości, kiedy siedzieliśmy z nią oboje w pokoju. Nie zawsze nawet chce wychodzić do nas ze swojej klateczki. Więc może jednak smarkata zatęskniła...
Później dam im jeść i może na chwilę otworzę posprzątać bobki. Zobaczę, co będzie, może zostawię je na noc razem przy naszym łóżku, zobaczę, jak będą biegać, co się będzie działo. Ale na wspólne mieszkanie raczej już nie pójdę. Będę się bała zostawić same bez nadzoru, żeby znowu młodej nie odwaliło. Bo jak widać to, że tyle tygodni jest dobrze, o niczym nie świadczy...
Nagrałam filmiki, ale oczywiście z mojego głupiego telefonu nie można tak po prostu wrzucić ich na serwer, więc będą trochę później. Chciałam nagrać Kluskę na wybiegu, to się pamięć skończyła


W poniedziałek wielki dzień, wyjmujemy gwóźdź. Ta końcóweczka gwoździa, zawinięta w półokrąg, schowała się pod skórę dwa dni po operacji i niestety lubi jej się zahaczyć o coś w środku i robi rozległe siniaki wielkości gdzieś 1,5 na 3 cm. Nie są jakieś straszne, granatowe, raczej wyglądają jak cień, ale się robią. Czasem się uda odczepić końcówkę od tego, do czego się przyczepiła, ale jak się wiercipięta miota, to się nie da, wyrwie się, upadnie i klops... no nic, musimy się przemęczyć jeszcze te 2 dni. Już wcześniej zauważałam te siniory, ale zwykle na drugi dzień jak chciałam obejrzeć w świetle dziennym, to już ich nie było.
Nigdy wcześniej tak nie czekam na koniec weekendu, jak wtedy, kiedy trzeba w poniedziałek do weta
