
Puma wczoraj i dziś całkiem, całkiem, choć nie sposób nie widzieć, że oddycha nie tak, jak powinna.
Co nas cieszy, to fakt, że w naszych dłoniach, na naszych kolanach wycisza się, uspokaja nieco oddech i opuszcza ją ten lęk, który dostrzegamy nieraz w jej oczach, kiedy na przykład po jakiejś szarpaninie z Miką (o zachomikowaną na dnie nakrętki resztkę gryczanej kaszy) boczki zaczynają jej nadmiernie falować.
Zauważyliśmy w domu, że pogorszenie jej stanu i spadek formy połączony ze słabnięciem łaknienia zbiega się jakoś z podawaniem kolejnej dawki dostinexu . Nie wiem, co o tym sądzić.

Na nieszczęście nie otrzymaliśmy niestety w wynikach sekcji Muffinki tego, na czym nam bardzo zależało: jaki to był rodzaj guza przysadki...
Bo jeśli nie prolaktynowy, a one są rodziną, to nie wiem...

Dziś Pumak prawie pobił się z wacikiem o kawalątko pierogowego ciasta – Mika swoje oczywiście pochłonęła szybciej i bezczelnie zbliżyła do niebieskiej panny swój łakomy nos w celu wiadomym.
Jaki był wrzask nie na żarty, aż leciałam osdsuwać wersalkę i sprawdzać, czy obie całe!

