Trzymamy się dzielnie,stadko pierwszy raz nie zareagowało źle na odejście jednego z nich - wręcz przeciwnie,cała szóstka zgrała się jeszcze bardziej.Nie ma już nikogo,kto budzi strach samym swoim pojawieniem się.
Chyba tylko ja cierpiałam po odejściu Akuku
Bo był...nie,nie był dobrym szczurem,nie był dobrym alfą,bo agresywny alfa,to zły alfa,ale tak ukochał ludzką dłoń,że mu się wszystko wybaczało,za te porywy lizania,bez wytchnienia,gdy zamykał oczy i po prostu kochał ludzką rękę całym sobą .
Reszta po jego odejściu...najwyraźniej wyluzowali się,młodziaki kicają radośnie po pokoju,Tosia jak torpeda pokonuje zaszafkowe labirynty w pogoni za młodymi Adonisami w szczurzych skórach (babina już,toż to chyba nie przystoi!),Duszka buja się z lewej na prawą,radosna,że ma jeszcze adoratorów i może kopniakami niby-odganiać,a Rambo człap-człap,szur-szur,sunie swym ślimakowym jestestwem po podłodze jedynie
I tak sielankowo się zrobiło,dopóki jeden z młodziaków,mój kochany Lian-czu nie ugryzł mi mojego dziecka po raz pierwszy...Tak strasznie,do krwi,synek krzyczał,bo on nie chciał go puścić,bo bolało,bo był przerażony
Mnóstwo krwi,dziecko przerażone,krzyczące "Co ja złego mu zrobiłem???"
Nic mu nie zrobił,pogłaskał jedynie.
Jedyne,co mi przychodzi do głowy,to oprócz burzy hormonalnej zazdrość o dzieci.Bo Lian-czu jest przy mnie cały czas.W nosie ma brata,w nosie ma stado,gdy pojawiam się ja.Z radości aż podskakuje na mój widok.Moje dzieci mnie mu zabierają,a on chce być cały czas przy mnie.Już nie raz demolował klatkę i wywalał wszystko,bo chciał wyjść do mnie.Ulegałam,przyzwyczaił się.Mój błąd,bo w hierarchii stado=rodzina jest bardzo wysoko.
Synek widocznie wg. jego postrzegania świata jest niżej.
Wczoraj ugryzł go po raz drugi,okropnie mocno,znów polała się krew.Mąż go złapał za ogon,szarpnął i ... w pierwszym odruchu biegł z nim do łazienki,chciał po prostu wrzucić w kibel...Gdyby mnie nie było,gdyby nie mój wrzask,nie byłoby już mojego słońca
Jedyne,co mi pozostało,to kastracja.I tak cała trójka młodziaków musi iść na odjajczenie,bo uczulenie na pełnohormonalne samce nie daje mi normalnie żyć,myślałam,że jeszcze mają czas.Ale Lian-czu wszystko psuje i wyrywa się do przodu zbyt mocno.
Ciężko teraz z funduszami,a nigdy już nie zaryzykuję kastracji u nie-szczurzego weta.Znów Wrocław nas czeka,znów wyprawa całodniowa,ale inaczej sobie nie wyobrażam.
Ech,trzymajcie kciuki za tego paskuda