2 i pół roczku bombardziaków, moich kochanych dzieciaków
Humbak – król sawanny, nazywany „największym królestwem na świecie”. Dziwnie to wyląda napisane, ale tak właśnie w adoracji mu mówię. A adoruję codziennie za niezależność: za pójście w lewo, a nie w prawo, za spanie, kiedy pora wstawać, za „irytują mnie te głaski, idę pod tapczan"
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
Dziś z domku, gdzie leżał z Karliczkiem wywabiałam go na insulinę, nęcąc tym co go czeka po zastrzyku – Humbulumbu wyszedł do połowy i ani centymetr więcej szczura... Po zastrzyku i indywidualnym obiadku odprowadziłam go dokładnie tam skąd uprzednio zabrałam – oczywiście Humbak miał już inne plany i zasiedlił legowisko obok
Mija 13 miesięcy na insulinie – 800 wkłuć w jędrne humbaczane boczki... To mogłoby być koszmarem z innym szczurem, ale Humbak przymyka tylko oczy, w tym jednym jedynym poddając się konieczności, a po chwili znów jest sobie panem, odprawia własne rytuały, zadziera dumnie królewskie czoło...
Hugon – szczurzy wrażliwiec
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Kiedy Hugonek się tuli (a do tulenia w dużym stopniu sprowadza się teraz jego świat) za każdym razem powierza się tak całkowicie... choć tak inaczej niż Asłan, wpatrzony i wczepiony niemal desperacko – Hugonek oczy zamknie, łapki złoży ufnie jak dziecię ze szkółki niedzielnej, i spomiędzy ludzkich dłoni z całej pstaci szczurka wydobywa się spełnione „ufff...”
Od niedawna obok Hugona krąży i często przysiada obok (a także na i pod
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
) mały iskierek, który wypełnia mu te chwile, w których Humbak zabiera swoje jestestwo na zajęcia indywidualne, i karliczkowymi łapkami i ząbkami obdarowuje tym, czego Hugonek całe życie wypatrywał i łaknął - czułością.
Horpyna – duchowa spadkobierczyni Grenadyny, ta która trzyma wszystkie dziewczyny w kupie.
Były czasy, kiedy mogłam o niej powiedzieć więcej, jednak obecnie jej życie toczy się w kręgach szczurzych bardziej dalece bardzej w niż ludzkich. Ale wiem też, że jest tak jak chce, tak jak ukochała i tak, jak z całych sił dba aby trwało...
Tak naprawdę, słodko-gorzki dziś dzień ze względu na stan Hugonka i guz znaleziony na Stanzie
Hugonek od wczoraj na enroflaksacynie, jeszcze bez sterydu, żeby zobaczyć jaki będzie efekt „czystego” antybiotyku, jeśli przez trzy dni poprawy nie będzie włączymy steryd, za trzy dni zresztą będziemy już w Warszawie...
Ta druga rzecz zmroziła mnie dziś rano. Osiągnęliśmy ze Stanzą taką delikatną stabilizację, stan zawieszenia tego, co w jej drobnym ciałku tyka...
Guz to wszystko burzy...
Co teraz robić ? Jest większy niż Frondy, wielkości może pestki czereśni (nie wiem jak go mogłam wcześniej nie zauważyć), podpośladkowy, raczej za twardy na ropień. Nie wiem nawet czy bezpiecznie jest ją zabierać w podróż, o zabiegu nie wspominając... tylko jeśli nie, to zegar zaczął właśnie ponownie tykać
Szczuractwo nie smęci, to nie w ich naturze
- pod jarmużową wiechą chrupało jarmużowe chipsy:
(najpierw humbaki z dziewczynami, później jak zabrałam Karliczka, dołączyć mogła Moirena, a jak zabrałam humbaki, mogli przyjść na gryza młodzi chłopcy):
Trójka solenizantów z Horpynką wyrywającą crocsa (nie samą zielenią szczurek żyje
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
)
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/szczupaki%202/th_bombardziaki-jubilaci_zps9f44b752.jpg)