Nadszedł luty, a wraz z nim będą pierwsze urodziny Lili i Roxy
Nie mogę uwierzyć, że już będą miały roczek! Przyjmowana data to 10.02, więc to już za cztery dni, a w marcu mija roczek jak będą u mnie
Ten czas tak szybko pędzi...
Wczoraj zaczęłam robić dziewczynkom słoiczki własnej roboty, koniec z gerberkami póki co. Dostały mus jabłkowy z marchewką, kluseczki z odrobiną twarożku i na deser płatki kukurydziane. Radość była ogromna. Roxanka po napchaniu pyszczka klusiami, stwierdziła, że zanim zje w kącie i wróci do miski to już ich nie będzie. Jak ten miś o małym rozumku zaczęła wynosić kluseczki na najwyższą półkę w klatcę mając nadzieję, że po przetransportowaniu wszystkich zupełnie nikt nie zauważy ich braku. Niestety na jej nieszczęście Jay zwęszyła uciekające kluski i ruszyła ich śladem. Sprytnie by Roxy jej nie zauważyła schowała się w tunelu tuż przy półce, Roxy kładła kluski szła po kolejną porcję, a w tym momencie Jay wszystkie jej zjadała
Zosia próbowała opanować umiejętność przenoszenia musu jabłkowego do hamaka, niestety po wyciągnięciu porcji łapką z miski nieposłuszny musik z niej wypadał i lądował obok miski, najwyraźniej niekoniecznie chciał się z nią rozstawać. Medal za ocalenie hamaków
Lilcia zdecydowanie bardziej niż jedzeniem, była zainteresowana najlepszym wykorzystaniem chwili do ucieczki z klatki. Gdy jednak jej słodkie szczurze oczy nie dawały rezultatu zrezygnowana spojrzała na miskę i nie mając innego pomysłu wlazła do niej cała
I jak tu ich nie kochać ?
Dostałam dziś również..ciekawy telefon w sprawie mojego psa. Był na tyle interesujący, że pozwolę sobie przytoczyć tu rozmowę:
- Tak słucham ?
-
Dzień dobry, ja dzwonię do pani z takim pytaniem. Czy znalazła pani już psa?
- Dzień dobry. Niestety pieska nadal nie ma.
-
A to znaczy, że pani już przerwała poszukiwania?
- Nie, szukam nadal. Jednak ślad po nim zaginął, jestem w kontakcie ze schroniskiem tam go póki co nie ma. Pani właściwie jest pierwszą osoba od dłuższego czasu, która dzwoni w jego sprawie. Niestety mam również wrażenie, że ktoś mógł go sobie zatrzymać ponieważ po raz kolejny po rozwieszeniu moje ogłoszenia są zrywane.
-
Ach, rozumiem. Widzi pani, bo ja tego psa widziałam na 1-go Maja. (To jest tuż obok mnie) I widziałam ogłoszenia, jestem pewna, że to był ten pies. Tak chodził sobie ze mną na spacery. Był bardzo przyjacielski no taki wspaniały pies. Nie wiedziałam czy zadzwonić wcześniej.
- A przepraszam kiedy to było?
-
I tak sobie tu biegał chyba dwa tygodnie! (zupełnie zignorowanie mojego pytania) I właśnie zastanawiałam się jak on tak szybko z Lipowej (15 min drogi ode mnie) dotarł AŻ na 1-go maja!
- Rozumiem, ale..
-
I wie pani, ja widziałam te ogłoszenia i jedno sobie wzięłam żeby zapamietać nr, ale ja je napewno odwiesze na miejsce. Widzi pani bo mi też kiedyś zaginął pies, ale pomogli mi go ludzie znaleźć i teraz ja czuje sie w moralnym obowiązku pomóc pani.
- Ja bardzo dziękuję, ale czy może pani powiedzieć mi kiedy go pani widziała? Kiedy to było?
-
No..tak zaraz po nowym roku, ale teraz to go nie widze już. On pod kościołem siedział i węszył tak jakby swoich ludzi szukał.
(ludzie
mamy dziś 5 lutego! przemknęło mi przez myśl)
- Acha, dziękuję w takim razie za informację.
-
Proszę bardzo, przykro mi że nie mogę pani bardziej pomóc.
- Dowidzenia.