Minęło kilka dni, trochę pozbierałam się do kupy. Jeszcze nie do końca, ale jest już lepiej.
To stało się tak nagle... Jeszcze w niedzielę rano podcinałam jej pazurki u tylnych łapek. Nagle ok. 13:00 usłyszałam jakiś trzask w klatce, podbiegłam, a Erza leżała na brzuszku, łapki miała rozłożone na boki, machała nimi i wyglądała, jakby chciała, a nie mogła wstać.Wzięłam ją na ręce, uspokoiłam, na łóżku podjęłyśmy próbę chodzenia, po sekundzie załapała. Głupia, myślałam, że po prostu zdrętwiała jej może któraś łapka gdy spała, pod jej ciężarem, ale "już jest dobrze". Do tego była niedziela, żaden poznański (szczurzy) wet nie był dostępny. Wycałowałam, odłożyłam do klatki. Zachowywała się normalnie, poszła do kuwetki, później do miski, dziubnęła coś, napiła się, pospacerowała po klatce i poszła do pozostałej piątki wtulić się i spać. Zaglądałam do nich co chwilę, miziając po brzuszkach i rozczulając się nad tym, jak nagle zebrały się w jednym hamaczku całą szóstką (zazwyczaj spały w grupkach po 2, 3 lub 4, rzadko wszystkie razem, tego dnia było inaczej).
Około 15:30 usłyszałam głośniejszy trzask, zerwałam się i zobaczyłam Erzę, która najwyraźniej spadła z hamaczka, leżała coraz bardziej bezwładnie, zabrałam ją na kolana, powoli traciłam...
Nie zdecydowałam się na sekcję. Na 90% jestem pewna, że wiem co się stało, że jej serduszko nie wytrzymało w tak dużym ciałku, nadwaga, otyłość... Następnego dnia, z samego rana ciałko zaniosłam do kremacji, do gabinetu naszej głównej pani weterynarz... Płakałam jak dziecko, całą drogę tam i z powrotem...
Ciągle się winię, że mogłam temu zapobiec... Waga Erzy dobiła już do 700 g, nie chciała za nic tego zrzucić, nie chudła, najwyżej stała w miejscu. Obwiniam się tak bardzo, że za mało próbowałam, że może powinnam ją na siłę trochę poganiać, odizolować na jakiś czas na dietę, cokolwiek... Myślę, że MOGŁAM coś zrobić, a nie zrobiłam, tak okropnie się z tym czuję...
Co u nas poza tym?
Miu też jest grubaskiem, to chyba trochę genetyczne, ale ona sięga najwyżej 600g, biega trochę więcej, trochę łobuzuje. Mimo to, gdy pasteurella daje o sobie znać, to właśnie Miu i Mała Mi najbardziej ją odczuwają. Co jakiś czas włączam antybiotyk dla całego stada, albo kurację odpornościową (Luivac).
Obecnie najmniej stabilnie jest ze Śnieżynką. Chociaż najbardziej dokazuje i łobuzuje, biega, wspina się, to wygląda bardzo nieciekawie. Ma guza na szyjce, który powoli, ale rośnie. Jest już dość spory, nie można go wyciąć ze względu na jej wiek (już prawie 2 lata i 4 miesiące), rozmiar guza ale przede wszystkim, ze względu na reakcję organizmu Śnieżynki na narkozę,z której najprawdopodobniej nie wybudziłaby się. Do tego krew od strony guza wylała jej się do oczka, dostawała kropelki, w czwartek znów idziemy do weta. W jej przypadku mogę już jedynie cieszyć się z jej łobuzowania, zawlekania wszystkiego, co się nawinie, do klatki (ten widok, gdy całą reklamówkę bananów próbuje przeciągnąć do klatki
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
),z jej niezwykle pozytywnego podejścia do życia i "czekać", mając nadzieję, że jej życie u mnie było (i nadal jest) najwspanialszym, jakie mogłam jej dać.
Reszta dziewczyn?
Łysy rozhasała się niesamowicie, ostatnio na wybiegach muszę uważać, żeby nie usiąść na nią przypadkiem, bo każde wybrzuszenie pod kocem lub kołdrą może być właśnie Łysym, tym bardziej, jeśli "to" się rusza
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Mała Mi też dokazuje, biega, skacze, wspina się, a gdy się zmęczy, przychodzi na kolana po buziaka (no dobra, po smakołyk, ale trzymajmy się tej pierwszej wersji
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
). Poza tym, bardzo lubi czytać forum. Gdy przeglądam Wasze wątki, siedzi razem ze mną, czasem wskoczy na klawiaturę, by napisać zaszyfrowaną wiadomość do moich znajomych, gdzieś czasem kliknie myszką, mały komputerowiec.
Mamba... Już powoli odczuwa starzenie, jest spokojniejsza, mniej hasa, więcej śpi, a do miski spaceruje raczej powoli, chyba, że wyczuje coś ciekawszego
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
A jeśli wyczuje to nie w misce, a w moich rękach, przychodzi i zaczyna się kręcić, nauczona kiedyś obrotu
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Czasem jednak coś uderza jej do głowy i biega jak szalona, dorównując Łysemu i Małej Mi : )
Przychodzi do nas, jak widać, najgorszy czas. Wszystkie panny mają już/prawie/ponad dwa latka. Czuję się coraz bardziej bezradna, coraz częściej śmieję się przez łzy , patrząc na wybryki dziewczyn, szczególnie Śnieżynki, której już niestety niewiele czasu zostało, a tak bardzo korzysta z życia i tak bardzo stara się je urozmaicić... Szczury zdecydowanie za krótko żyją, zdecydowanie za bardzo chorują.
No, ale dość tych lamentów. Wrzucę jakieś fotki, następnym razem więcej, bo zmieniłam laptopa i nie mam tu prawie żadnych zdjęć, i biorę się za sprzątanie klatki (wczoraj dałam się skusić na wizytę w odzieży używanej, gdzie kupiłam milion dziecięcych polarowych czapeczek i polarowy koc, a sprzedawczyni patrzyła na mnie z ulitowaniem myśląc pewnie "taka młoda, a tyle ma dzieci, biedna kobieta!"
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Czapeczki posłużą za norki i hamaczki, a koc... za kocyki i hamaczki oczywiście
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
).
Mała Mi i Śnieżynka pomagające mi rozpakować zakupy, nawet za dobrze im poszło
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
(prawie białe lewe oczko Śnieżynki to kolejny objaw "starości", niestety)
Śnieżynka z dumą leżąca na swoich "włościach"
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)
Jej domek z milionem chusteczek, papierowych ręczniczków, przeróżnych kartoników, szmatek, itp, które pozwlekała nie tylko z całej klatki, ale również z całego pokoju, do swojej norki
![Obrazek](http://i1305.photobucket.com/albums/s547/Magdonalda/Szczurki/th_WP_20150121_00444_zpswgiirhsi.jpg)