Woda lubi biel, ziemia - burości i czernie... Wystarczy że są...
Po utracie Hugonka, tak zawsze chętnego przytulaniu, Karliczek przywarł do przybocza Humbaka, który z mniejszym zadowoleniem znosi narzucające się towarzystwo niż brat, ale wobec stworka tak łaknącego kontaktu i cierpliwego jak malutka - od czasu do czasu kapituluje. Pokrzepieniem dla mnie jest, że choć jedno drugiemu Hugonka nie zastąpi, to ani jedno ani drugie nie zostało same - a Kaliś sprawić potrafi, że istotnie są razem.
Jednak trudno rozluźnić zaciśniętą, wydaje się że od miesięcy, szczękę...
Kichanie Karliczka nic a nic nie odchodzi. Gentamycynę wypadało już skończyć, nie wiem czy i ile jest sens ciągnąć marbocyl, bo i po nim nic się nie zmienia;/
U Humbaka powtórka z czegoś co już było, naczyniak podobny do tego który miał na szyi - teraz na linii kręgosłupa. Na razie maleńki, ale raczej do usunięcia w przyszłości, więc lepiej prędzej niż później;/
U Biesia na szczęście twór w jądrze okazał się fałszywym alarmem, po kilku dniach od znaleziska – przepadł (tfu tfu).
Za to w święta patrzyłam z rozpaczą na gniewnie wyrastający na nagim bezbronnym ciałku kolejny twór – w oczach przeistaczał się w postać tak wybujałą jak usunuęty guz... W piątek okazał się krwiakiem, kto wie czy nie najlepszą z najlepszą z możliwych opcji, o ile pozostanie tylko tym
![Lips Sealed :-X](./images/smilies/lipsrsealed.gif)
Po ściągnięciu krwi nabiegło jeszcze trochę, na co podaję Aescin i przykaładam kwas borowy. Wydawałoby się, że wychodzimy, a tu dziś nóżki Biesia - wszystkie jak baniaczki z wodą...
Podałam furosemid. Przypadek ? nerki ??
Biesiu... ma taki smutek w oczach... Zapewne zniechęcenie tym, że łapka choć jest, to zawodzi - stara się trzymać ją w górze, ale kiedy ciało instynktownie wymaga podparcia, stąpa i wtedy pewnie jest ból;( Nie jest w stanie pokonywać różnicy poziomów, asystuję mu w tym na wybiegu, a z klatki zniknęły półki, ale to pewnie nie jest taka swobda do jakiej wolna dusza przywykła;( Schudł, a dziś nawet jadło mu się trudno w tych popuchnięteych łapkach:(
Stanza rozchwiana oddechowo i trudniejsza do jedzenia, ale póki co dajemy radę. Ona daje – leciutki, drżący listek, który przetrzymywał już wichury...
Moira zrobiła sobie co już kiedyś (co?) i od tygodnia skacze na trzech, a od trzech dni ma nogę grubości dwóch... Spędziła biedna święta na zesłaniu w małej klatce, co nijak nie poprawiło stanu nóżki. Od piątku na antybiotyku i wypatruję jak odpowie nóżka (chyba odpowiada!), bo po obserwacji samej Moireny do żadnych kluczowych wniosków bym nie doszła – przez cały czas ogień w oczach i „do kroćset tysięcy fur diabłów, wypuszczaj !na wojenkę !”
Żeby choć zakończyć pozytywnym akcentem
- Stanza, Horpyna, Fronda:
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/crrocodillus003/th_StanzaHorpynaFronda_zpsb2959c64.jpg)