Dziś przywiozłam do domu uroczą samiczkę

Nie całkiem fuzz, bo trochę reksik więc chyba double rex; ma 1 rok i 7- 8 miesięcy. Wygląda trochę jak niedoskubana owca.

Dostałam cynk od pani doktor z Fizjo-wetu , że jest do adopcji w zoologu, i pojechałam po nią, a potem do lecznicy na wizytę. Wydaje się być z nią ok.
Na parapecie obie dziewczynki były grzeczne, Mika trochę roztrzęsiona aż wydawała gardłowe dźwięki niczym gołąb w zalotach. Nigdy też nie widziałam jej tak puchatej - normalnie podwoiła objętość.

W małym transporterku nasza nowa pupilka robiła się jakby mniejsza, a Mika produkowała stresokupki.
W chorobówce nastąpiły próby zdominowania Miki, potem białaska prostowała się w defensywie, w końcu obie zaczęły stawać naprzeciw siebie z piąstkami. Dałam panny z powrotem do transporterka i odwrócone od siebie jak myszki w pudełeczku - zabawce pozostały ponad godzinę, podsypiając między próbami wydostania się z pojemnika.
Teraz Pepitka wyleguje się w hamaku w dużej klatce, natomiast Mika gania w te i z powrotem, przenosząc zapasy z miski za łóżko i utykając je w różne miejsca za wersalką.
Bardzo się cieszę, że ta na wpół oskubana owieczka zagościła u nas.

Klatka u nas troszkę mniejsza niż tam w zoologu i pani nie ta, ale kochać ją będziemy bardzo i mam nadzieję, że będzie tutaj z nami szczęśliwa, i Mika z nią za jakiś czas też...
Pozdrawiam razem z dziewczynkami
