Zamarudziłam z doniesieniem o przybyciu Asłana i Karliczka, oczywiście są - od tygodnia, oczywiście rozpoznali i zostali rozpoznani:)
Maluś Karliczkowa prawie nie zmieniona w swojej pogodzie i kształtach. Przywitała się z dziewczynami jakby nigdy nic, wzburzyła Moirę jak zawsze (same jej zapachy wzburzyły - Moir ze względu na swoją toksyczność nie ma dostępu do malutkiej). Spokojna, niezmiernie łagodna, i taka.. skora, żeby wpasować się w ciepło
Raz z wieczora tak przysiedliśmy - Karlut w rurze bardzo szybko ulokowała się na podsuniętej dłoni, Nusiek w poprzek wpełzł - z początku ile szło Nuśka w rurze zmieścić - żeby po centymetrze dalej, dopóki same piętki wystawały. Moi
Widać, że zżyli się ze sobą mieszkając przez te trzy tygodnie w Warszawie. Zresztą jak tu się nie zżyć Karliczkiem ? - dla każdego dostępnego towarzysza malutka staje się otuliną i nie ma siły ! - i dobrze dla Nuśka, bo jest szczurem który nigdy nie posiadł jakiejś wybitnej sztuki urządzania sobie gniazda, Bies zawsze go w tym wręczał fortfikując wspólne legowisko. Kiedy Biesia zabrakło Nuś pod tapczanem tak jak kocyki leżały, tak się na nich kładł, nie potrafąc udrapować ich wokół siebie w ciepłe posłanie, to ja musiałam go tam doglądać i go okrywać.
Z gospodarzącą mu Karlisią brak kołderki mu nie grozi
Wczoraj wieczorem - reszta zamknięta, Asłan w kwaterze pod tapczanem, ja sobie czytam leżąc na kołdrze, Karliczek pod kołdrą, ale jakoś miejsca nie może sobie znaleźć i już gotowa kołdrę "uzdatniać".. Włożyłam do niej dłoń wnętrzem do góry i oczywiście Karliś wnet przyjęła zaproszenie, sposobiąc się całm ciałkiem w „kołysce”.
Trudno wyrazić słowami jak słodką jest duszką, w maleńkości i delikatności swojej
Asłan trochę posunął się w latkach, przez trzy tygodniową nieobecność wraźniej to można dostrzec niż na co dzień, nóżki zaczęły szwankować;( Ale szczupakowo zasobne w jeden atut, który Nusia odmłodzić potrafi – dziewczynki !
Karliś też dziewczynka, ale znana, swoja, uległa, nie to co biało-niebieskie energetyczne tornado, za którym, o ile ono samo się nie zatrzyma, nadążyć Nusiowi trudno - ale warto się starać i czasami na przebiegające jędrności zarzucić ramiona
Nusia te strania bardzo ożywiają, a ja, jeśli dzień ma niemrawy, tym bardziej ich wyglądam, upewniając się, że nie jest źle.
Nuś przez pierwsze dni usilnie forsował też klatkę agutek, na co Moira dość dosadnie mu wyłuszczyła, że "hola hola, a ty kto ?!"

Mimo to zapał Nusia był taki, że dalej jak zaczarowany na kładkę właził tylko ostrożniej i bardziej w włos opancerzonny. Jeśli udało mu się dotrzeć do środka, to zwykle już tak musiał pozostać w jeszcze większym obronnym napuszeniu, aż do przybycia ol.-interwencyjnej

Najzabawniejsze, że jak Moiry nie było (bo Moir dwa domy ma do stróżowania, a nawet dwa i pół jeśli liczyć biało-niebieską bazę na dachu royala) i Asłan mógł bez przeszkód penetrować agutowe domostwo, też z przezorności robił to w pełnym rynsztunku

Pozwalam mu na to, bo jest dla niego widoczną rozrywką i oderwaniem od prozy życia:)
Do spokoju o oboje jednak nie tak blisko. Ropie w nosku Karliczka antybiotyk póki co rady nie daje, nie wiem też, czy to nie słaba praca serduszka spowalnia ją nawet poza karliczkowe spokojne usposobienie i jej ruchy czyni aż nadto oszczędnymi w energię, skulenie za szczelnym, ciepłotę ciała niższą niż być powinna...
Asłanowi zdarza się gulgotać z samej głębi szczura, coś - co w pierwszych dniach myślałam, że zachłyśnięcie, teraz myślę, że raczej flegma, której nie może odkrztusić... Skąd ? czy minie ?? Bywają dni, kiedy go nie dopada (bądź nie jestem świadkiem), ale są i takie które zostawiają go wyczerpanego na jakiś czas potem;(
Poza tym Nusiek podejrzanie często ziewa i czasami pokłada się wyciągnięty na chłodnej powierzchni. Nie jest u nas tak ciepło, żeby to było dla ochłody ciała, bardziej skłonna jestem myśleć, że w ten sposób radzi sobie z bólem – czy dalej zębów ?, czy wątroby, która jeszcze przez antbiotykiem niepokojąco wyglądała ? a antybiotyku już trzeci tydzeń...