Już idą wieści, bo faktycznie ostatnio tak ciężko mi się zebrać do pisania, że jeśli dziś się nie zbiorę, to w najbliższym czasie będzie pewnie jeszcze ciężej... Zatem co u nas.
Na wizycie w połowie grudnia okazało się, że Moiry parametry sercowe mimo leków pogorszyły się. Oddechowo jagoda sobie radzi jako tako, jest jednak problem z płynem zbierającym się w jamie brzusznej. 5 razy dziennie bierze po kilka leków, 3 rodzaje diuretyków, a brzuszek i tak kryje swoje;( Przy słabnących nóżkach utrudnia jej porusznie się;(
Ale Moira jest spokojna, łagodna jak nigdy wcześniej... Ostatni tydzień byłam w większości w domu i Moir, po tym jak wczesnym rankiem wylegnie na pierwszy spodeczek, zostaje na tapczanie w jakimś upatrzonym domku na wszystkie następne (jak wiadomo spodeczki to jakaś tam kompensata za chorowanie więc Moiryś korzysta z nich, jak jej się należy;)) oraz żeby potulić się w dłoni i układać ją pod własne wygódki, pochylić główkę na oparcie...
(gdyby wiedziała jak bardzo podobna jest teraz do Karliczka...)
W klatce jej najczęstrzym przybocznym jest Kahun, nie dlatego że są jakoś szczególnie ze sobą związani, co że oboje cenią sobie to samo legowisko – domek na półce. Dziewczyny są hamakowymi stworami, ale Kahun woli konkret pod stopami, wbiera więc domek, gdzie udaje się też Moirena, która na hamak sama już nie wejdzie. Nie leżą jedno na drugim (jak często młode myszki się na Kahuna szerokim karczysku rozkładają), ale już samo dzielenie tego samego dachu z chłopaczkiem gwarantuje Moirze ciepło kiedy dziewczyny się wynoszą wyżej.
Trombony nawet bez towarzystwa w nocy nie zmarzną. Już raczej bezpowrotnie przeistoczyły się w dwa puchate pluszaki, które jest za co chwycić i miętosić, a w mniemaniu Smużki – i poskakać przyjemnie

Maleństwo (które wciąż wygląda jak szczurzy anorektyk) jak nie tarza się w równych zapasach z koleżanką Hator, to rzuca się na trombonów bogate zaplecza – i tutaj już zawody są już tak równe... dla trombaszków
Ale jak były kochane, tak są i z anielską cierpliwością próbują iść mimo szarżującej na nie na kozich nóżkach i z oślim uporem Smużki.
Trombony przed kilkoma dniami skończyły cykl doxy – Alef jako kontynuację niekończącego się leczenia, Scherzo – po 5 miesięcznej przerwie od chorowania. Obie ucichły, co u Alef tym bardziej nadzwyczajne, że poprzedni antybiotyk, który już miała mieć na dożywocie, nie dawał kompletnie nic. Po doxy przeszło, oby więc tylko trwało...
Jak Smużyna na plecach trombonów, tak Hator dostaje pchlego rozumu na tapczanie. Zaczepia żeby za nią gonić, robi koci grzbiet i podskakuje kilka susów do przodu, żeby po chwili zakręcić i zderzyć się z nienadąrzającą za jej zwrotami ręką.
Albo dla odmiany nora pod kocem i wyściubia nos, żeby sprawdzić gdzie jest berek:)
Najśmieszniej jak jej się obie zabawy pomylą i będąc pod kocem - próbuje skakać jak pchła
Niestety ostatnimi czasy teatr działań szczupaków ogranicza się do samego tylko tapczanu, a bywają i dni, kiedy i ten wydaje się salonem strachów i nikt nie wyściubi nosa z klatki;(
Kahuna w niewieścim świecie jest istotą najbardziej wrażliwą i wymagającą najbardziej delikatnego obejścia. Staram się mu je zapewnić podchodząc spokojnie, uprzedzając głosem, nie zmuszając do kontaktu jeśli nie ma na niego ochoty, choć to nie o sam kontakt chodzi, a gdzie ma on miejsce - Kahun panicznie boi się świata zewnętrznego. Zrelaksowany jest właściwie tylko w swoich legowiskach, tam chętnie się rozpłaszcza pod drapkami, zdarzyło mu się też rozpłaszczyć brzuchem do góry
Ale nie zmienia to faktu, że Kahun praktycznie żyje w twierdzy i nie wygląda jakby miał z niej wyjść;( W dni kiedy wydaje mi się że może mieć lepszy moment, wnoszę go w ramionach na tapczan, czasami pokręci się po nim krótką chwilę od przyczułka do przyczółka cały spięty, ale częściej wraca torpedą z powrotem do klatki robiąc po drodze taki huk, że zdejmuje strachem zdezorientowane dziewczyny. Taki wyrósł.
I jeszcze raz Smużka - nawoływana:
"- Cyk cyk ! Smużka !"
Smużyś wygląda czego wołają - najbardziej uroczo to wygląda jeśli jest na wysokich piętrach klatki – jej szczupła twarzyczka tik-tak zakiwa pytająco u góry i potem - na wszystkich po kolei hamakach i półkach pomiędzy którymi teleportuje się w dół - przystaje na ułamek sekundy na zapartych nóżkach – tik tak – w prawo w lewo – sprawdzić czy z tego miejsca już się dowie czego wołają. Łubudubu - tik-tak - łubudubu - tik-tak

(łubudubu o impecie nie gorszym niż kahunowy, tyle że trzy razy lżejsze

) Oczywiście dla samej przyjemności patrzenia na to wołam ją aż zbiegnie na sam dół, a często i na tapczan, po drodze na który też robi kilka ułamkosekundowych tiktakowych przystanków
Tak zimujemy:
Przekładaniec smużkowo-hatorkowo-kahunowy
Przy-kładaniec tromboniasty

smużkowo-moirenowy
Scherzo grzeje boczek w zimowym słońcu

i zęba
Smużka z powaloną Alefiną
domkowe
Kahun na wieży

i Moiryś
