Steryd dostała dzień wcześniej, w piątek po 18.30, krew została pobrana wczoraj ok.10 -tej; pani doktor też o tym mówiła.
Przetrwaliśmy straszną noc, już się bałam że małą stracimy. Robiła bokami, miałam też wrażenie że próbuje odkrztusić jakąś wydzielinę z płuc, bo wydawała też dźwięki takie jakby kaszel, nawet miała coś jak atak paniki - z duszności, z nadmiernego bólu? Sądzę że raczej od duszności. Byłam z nią w łazience nawilżanej prysznicem i przystawiałam garnek z parującą wodą w pobliże klatki, zostawiając miejsca na ujście oraz sposobność dostania się tam, gdyby wilgoć nie działała korzystnie.
Było naprawdę bardzo ciężko, dopiero głęboką nocą się wyciszyła, spała później biedactwo już nie pracując tak ciężko bokami, wymęczona i mizerna. Udało się podać antybiotyk z mokrym jedzonkiem, tak samo Essentiale Forte niedawno. Rano pojadła też troszkę gotowanej marchewki a teraz odrobinę Convalecsence Support z kaszką.
W osłuchu wczoraj był tylko leciutki szmer, na rentgenie z piątkowego popołudnia - nic. Pani doktor przyznała, że dla niej samej to zagadka; chcemy małej pomóc ale trudno o jasne postawienie diagnozy.
Chodzi mi po głowie, że może gazy w jelitach tak rozdymają, że powodują bolesność, a przy tym jelita mogą uciskać serce/płuca i ciężko o oddech.
Wciskam jej po trochu herbatki z kopru.
Może też pasterella jest w jelitach i narobiła czegoś złego, już sama nie wiem
Lala śpi teraz w hamaku, jest cicho i oddycha dość płytko, ale w miarę spokojnie