Re: ~~Moje Rekiny Puszyste
: sob wrz 05, 2009 2:07 pm
Ściskamy kciuki, bardzo, bardzo mocno.
Mała pewnie dostanie nowy antybiotyk i ten zadziała. Musi!!!
Mała pewnie dostanie nowy antybiotyk i ten zadziała. Musi!!!
To juz bedzie drugi wymaz, wczesniejszy wykazal e. coli, ale teraz istnieje ryzyko, ze cos nowego sie przyplątało do spolki.Wzięcie wymazu powinno pomóc dobrze dobrać lek i pokonać wstrętne paskudztwo i za tym obstajemy!![]()
Nie da się tak, nie daNajgorsze jest to, ze takie momenty okropnie mnie wzruszają, podczas kiedy ja usiluję sie zdystansować do staruszeczek.
Wyrobił mi się taki dziwny mechanizm, ze kiedy ktorać zaczyna chorować , to nie dopuszczam do siebie cieplejszych mysli, staram sie oszukiwac samą siebie, odsuwam się od niej.
*Delilah* pisze: Oczywiscie ten rudo-niebieski wypłosz ani myśłal grzecznie zasuwać po wykładzinie. Zebrało jej się na latanie po witrynce, szafie ,zrzucanie talerza ze stołu, wykopywanie ksiazek z półek itp. sympatyczne wyczyny.
Niestety, przy tych paskudnikach nie ma czasu na chorowanie.*Delilah* pisze:Ja oczywiscie zamiast lezeć pod koldrą, kręciłam sie niczym diabeł tasmański, usiłując dogonić szkodnika
Przyznam się szczerze, że też tak czasem mam...*Delilah* pisze:Przyznam, ze odczuwałam złośliwą satysfakcję, słysząc przerazliwe piski Masumi
O Vilemcio mogę powiedzieć to samo...Widać siostrzyczki dojrzewają emocjonalnie w tym samym czasie.*Delilah* pisze:Kokarda tez ostatnimi czasy się ucywilizowała, przychodzi z własnej woli i patrzy filuternie tymi swoimi malutkimi węgiełkami
Zaczepia do zabawy, nawet ostatnio wyiskała mi brew
(miałam stracha ,ze to samo uczyni z rzęsami)
To bardzo trudne. Podziwiam Cię, że w ogóle próbujesz. Ludziom, którzy mają zdolność takiego zdystansowania się pewnie łatwiej przechodzić przez TE trudne momenty....*Delilah* pisze: Wyrobił mi się taki dziwny mechanizm, ze kiedy któraś zaczyna chorować , to nie dopuszczam do siebie cieplejszych myśli, staram się oszukiwać samą siebie, odsuwam się od niej. Oczywiście nie przestaję kochać, a jedynie rozpaczliwie staram się "oswoić" z być może nadchodzącą stratą.
A w momentach, kiedy cała zgraja przychodzi do mnie, kładzie się, iska wzajemnie, iska mnie, to mam ochotę usiąść i wyć. Uciec i przyjść jak będzie po wszystkim...
Nie da się tak, nie daNie byłam jeszcze w takiej sytuacji, szczury mam od roku, ale... nie ogarniam faktu, że prędzej czy później odejdą i że najprawdopodobniej będę musiała patrzeć na ich cierpienie, a nawet być może pomóc im odejść, po prostu nie i koniec.
Pozostaje cieszyć się każdą chwilą, chuchać, dmuchać i rozpieszczać. Pochylać się nad drobiazgami.
Ech, gryzące, sikające, śmiecące, naparzające się szczury, źle z nimi, a bez nich...?
Dużo zdrówka dla dziewczynek i dla Ciebie!
Nue, Berdog no wiem ze sie nie da zdystansować. Czego bym nie zrobila, zeby zmydlic sobie oczy, samej siebie i serca nie oszukam.Zgadzam się z Nue nie da się zdystansować i nawet tego nie próbuj. Ciesz się każdą chwilą jaką z nimi spędzasz.
Trzymam kciuki za pomyślność kuracji.
*Delilah* napisał(a):Wyrobił mi się taki dziwny mechanizm, ze kiedy któraś zaczyna chorować , to nie dopuszczam do siebie cieplejszych myśli, staram się oszukiwać samą siebie, odsuwam się od niej. Oczywiście nie przestaję kochać, a jedynie rozpaczliwie staram się "oswoić" z być może nadchodzącą stratą.
A w momentach, kiedy cała zgraja przychodzi do mnie, kładzie się, iska wzajemnie, iska mnie, to mam ochotę usiąść i wyć. Uciec i przyjść jak będzie po wszystkim...
To bardzo trudne. Podziwiam Cię, że w ogóle próbujesz. Ludziom, którzy mają zdolność takiego zdystansowania się pewnie łatwiej przechodzić przez TE trudne momenty....
...ale tak sobie o tym rozmyślam i stwierdzam, że zwierzaki zasługują na naszą "pełną" obecność do końca...nie tylko oczywista opieki, ale oddanie calutkiego serca do ich ostatniego oddechu. Żegnajmy się i gódźmy z odejściem dopiero po wszystkim. Pewnie na koniec będzie bolało dużo bardziej...ale do tego czasu będziemy mogli BYĆ RAZEM a nie obok siebie.