Miałam (mam) dziś kryzys. Psychiczny. W nocy...
Nie wiem, czy dam radę z Niną, mam wrażenie, że nie wyczuwam do końca jej potrzeb, że wszystko robię źle..
Ninka niby w stanie stabilnym ale jeśli tylko będzie gorzej to już będzie tragicznie. Je ślicznie ze strzykawki a właściwiej pije napój energetyczny, nie mogę się na niczym skupić, wszędzie Nina i Nina.
Miałam przed chwilą zaskakujące odwiedziny, bardzo mnie podniosły na duchu i na chwilę oderwały od problemów ale...
Chyba podjęłam decyzję już jakiś czas temu ale bałam się Jej głośno powiedzieć, z taką pewnością.
Ogonki, które mam - są ostatnimi. Dołączam do grona wypalonych emocjonalnie. Za szybko się wykańczam psychicznie, limit się wyczerpał
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Znoszę wszystko gorzej i wydaje mi się, że coraz gorzej, że zamiast dojrzalej to ja się cofam i czuję się jak bezradny dzieciak. Kiedyś też było źle ale miałam w sobie wiarę i ogromne pokłady nadziei, cierpliwości.. w tej chwili załamuję ręce.. jeśli tak dalej będę to zaszkodzę Ogonkom a One na to nie zasługują. Tak szybko zaczyna brakować mi sił.. Do tego 3 guzy Kokuni i niedowład Zuzieńki.. Aż chce się wyć.
I nikt z bliskich mnie nie rozumie
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Oczywiście "przesadzam" "wymyślam" i "nie mam na nic czasu"... I nie chodzę na uczelnię. Bo nie mam siły. Nie mam siły wstać, iść, być tam.
A jedyny prawdziwy przyjaciel "od takiego", który wyciągał mnie z każdego bagna, w które wpadłam - wyjeżdża z Polski... Nie będzie już tak dostępny. Może będzie miał lepsze życie, nie wiem... mam nadzieję. Ale strasznie smutno. Tak jakby pewna część mnie została sama. Mam wszystkiego dość... nie wytrzymam
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Niby wszystko jest tak jak chciałam, żeby było. Niby mam wszystko, czego jeszcze parę lat temu strasznie mi brakowało... niby. Nie wytrzymuję tej całej presji, nie wytrzymuję kolei losu.
Wiem, że nie jest tak źle jak mi się wydaje, że jest ale co chwilę dowiaduję się czegoś nowego, czegoś "nie po mojej myśli".
Nie chcę żeby wyjeżdżał mimo, że wiem.. wiem, że to nieuniknione i na pewno Jemu potrzebne. I wiem, że nie spotkam już drugiego takiego prawdziwego przyjaciela, który będzie mnie kochał na swój sposób bez względu na to co zrobię, jak się zachowam, jak będę wyglądać, czy będę stara czy młoda - zawsze, zawsze pomagał, bez względu na wszystko, z czystymi intencjami... jakkolwiek absurdalnie to brzmi to jednak istnieje czysta i prawdziwa przyjaźń między kobietą a mężczyzną. Istnieje. Uświadomiłam sobie to dopiero teraz, jak się dowiedziałam, że widzę Go najprawdopodobniej ostatni raz...
Najpierw pokazał mi jak paskudnie może być, potem zmusił, żebym zmieniła swoje życie. Stosował terapię szokową... Wychowywał mnie... gdy ja miałam 14 On miał 20? 21? Traktował mnie jednocześnie jak kumpla i jak młodszą siostrę. Przez kilka lat spotykał się ze mną niemal codziennie, żeby wyciągnąć z nieodpowiedniego towarzystwa. Przez jakiś czas pilnował, żebym chodziła do szkoły... Uczył życia - zresztą...
Paskudnie mi
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)