Czas tegorocznych świąt u nas dzielił się pomiędzy szczupaków bieganiem „za sprawami istotnymi”, a moim odliczaniem dni do wizyty w PV (zostało 2). Ech, i zacznę od tego, bo wygląda na to, że coraz bardziej zaraza ma nas w swoich szponach;/
Trombony ze swoim dudnieniem trzymają równy poziom, tak równy, że okresowo włączony marbocyl nawet go nie ruszył;/
A wielkie białe gulgotają. Choć to i tak mniejsze (tak już powszednie...) zmartwienie. Drugie - to, że gulgota, po raz 3 w ostatnich miesiącach, też u Kahuna – i tu rzecz wygląda dużo bardziej rozwojowo... Zaczęło się jakieś 10 dni temu, a wizyta zaplanowana na 30-go. Podać leki to zaciemnić obraz planowanego antybiogramu - nie podać..;/ Nie ryzykowałabym bezczynnością, gdyby nie wiedza, że to się z nosa głównie wydobywa, z tych nieszczęsnych zapakowanych dwururek. Zwlekałam, i jakoś - niepewnie i drżąco, nocami, kiedy w ciszy włączy się kahunowe boleściwe granie szczególnie zatrważająco - dotrwaliśmy. Chyba dotrwamy do środowej wizyty. Złapiemy złoczyńcę na gorącym uczynku. Ale i tak mam obawy czy to cokolwiek dla Kahuna zmieni. Są leki które mu pomagają, ale odstawione, oddają pole z powrotem bakcylom;(
Połowa stada w ich niewoli, druga połowa – w wyziewach
Śpij sobie człowieku spokojnie...
Szczury są w tym lepsze. To jest w spaniu i niepoddawaniu się troskom.
Od przed świąt intensywnie zajmuje je pewna wierzbowa gałązka, od czasu do czasu obsypująca się pączkami... bombkami;)
Karat nie tak dawno święcił triumfy przy jabłkobraniach, więc nic dziwnego, że okazał się też najefektywniejszym pozyskiwaczem „bombek”. Ale ponieważ, inaczej niż jabłkami, tutaj dzielić się z towarzystwem przychodziło mu o wiele oporniej (można było ryzykować przyparciem go do ściany, ale kwiki, wykopy i szaleństwo w oczach, szybko zniechęcały potencjalnych rabusiów
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
), każdy sam musiał sobie łup z gałązki zerwać. I rwać próbowali ! Ciągnąc pochwycony w zęby papierek - omal gałęzi w całości nie uprowadzając, albo siłą sprężystości gałązki cofani do punktu wyjścia
Później dopiero któreś podpatrzyło technikę mistrza – Karaś przytrzymuje łapkami i wyłuskuje zdobycz na miejscu - i tak już im lepiej szło. Przynajmniej dopóki dwa szczury nie obrały sobie za cel tej samej bombki
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)
Wtedy zazwyczaj zyskiwał ten trzeci, który przechodził obok
Fajna rozrywka, cieszymy się nią od przed świąt:) A ponieważ bombki za każdym razem trzeba na nowo preparować, szczuractwo i w tym dostrzegło możliwość sprawienia sobie uciechy. Po co zrywać z drzewka, kiedy z cicha chichocze sobie pod nosem ol., kiedy można z niej pośmiewisko sobie urządzić i podprowadzić bombki na etapie produkcji ?
Oj chichotało szczuractwo jednego razu, kiedy zorientowałam się za późno...
Później już się pilnowałam, ale, powiem Wam, najlepiej – to się z manufakturą wynieść do innego pokoju
Szczupaki w akcji:
![Obrazek](http://i889.photobucket.com/albums/ac94/crrocodillus/crrocodillus004/th_Smuka%20Karat%2014_zpswkdkzcxa.jpg)
"jaki ty dłuugi kolego Karacie.."
Smużkowo-Hatorkowe oględziny gałązki z lotu ptaka
Szczurzych smaków, u nas pod dostatkiem, ale przecież... nie byłoby szczuractwo szczuractwem gdyby nie kombinowało na własną rękę:
Na ostatnim, wyjaśnię, drakulopodobne ciągnęły gałązki po mojej kołdry na konsumpcję (czyt. rozgryzanie) pączków
![Roll Eyes ::)](./images/smilies/rolleyes.gif)