Strona 29 z 165
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: śr sie 13, 2008 8:47 am
autor: Nakasha
Ogromne kciuki dla Vanilki!

Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: śr sie 13, 2008 6:45 pm
autor: Nina
Chyba za szybko sie ciesze. Bardzo osłabła. Dzisiaj znowu sie zatacza, ciężko jej utrzymać równowage, mam wrażenie, że jest po głupim jasiu, jakby nie do końca wiedziała o co chodzi. Strasznie schudła, moja bułeczka.
Prócz problemów neurologicznych są problemy z ząbkami. Przerastają, mała nie je nic twardego, tylko gerbery i chrupki kukurydziane. Ma też guzka na brzuszku. Obawiam sie, że ona nie ma już zbyt wiele siły na walke... Musiałam oddzielić ją od stada.
Fuksik źle wygląda. Cały zalany porfiryną, taki dziadzio. Jutro idziemy do weta na kontrole.
Soliśkowy guz baaardzo urósł, przeszkadza jej. We wrześniu spróbujemy operować. Wole spróbować niż później mieć wyrzuty sumienia, że nie dałam jej szansy. Jest silna, może da rade.
Mysiowy guzek rośnie, oczka w porfirynie. Moja przylepka wczłapała na mnie gdy tylko otworzyłam klatke po przyjeździe i chciała sie głaskać

Kyokowy guzek rośnie bardzo szybko, szybciej niż Soliśki i Mysi.
Ciężko mi.
A Afera udziabała mnie na dzień dobry...
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: śr sie 13, 2008 7:11 pm
autor: merch
OJ Nina, strasznie duzo smutków w tak krotkim czasie. Mam nadzieje ze skoro wrocilas to wszystko sie ulozy - szczurki, zwlaszcza starsze czasem traca forme pod nieobecnosc opiekuna.
Z tyloma guzkami u tylu samic az trudna radzic co robic w Warszawiw najprosciej byloby zoperowac guzki i wysterylizowac samiczki , zdaje sobie jednak sprawe, ze w takiej odleglosci od Warszawy i z tyloma samiczkami jest to bardzo trudno zrobic. Az nie wiem co napisac - moze jednak Twoj wet sprobowal by przedyskuyowac kwestie znieczulenia z dr Wojtys ? Czasem nawet niewielka pdpowiedz czy sugestia bywa pomocna.
Trzymam kciuki za Twoje stadko , trzymaj się <przytul>
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: śr sie 13, 2008 8:52 pm
autor: zalbi
Widzę, że u Ciebie też nieciekawie.. eh.. no tak już mamy z tymi naszymi staruszkami..
Mimo to życzę powodzenia..
wymiziaj stadko...
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: śr sie 13, 2008 9:08 pm
autor: strup
trzymamy kciuki za zdrówko całego stada..
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 8:38 am
autor: Nina
Byłam z Vanillą u weta. Znowu pogorszenie. Nie stoi w ogóle. Łapki sie rozjeżdżają, główka opada. Nie jest w stanie sie umyć, a je tylko mokre. Wyobraźcie sobie jak wygląda. Myć jej nie będe, po co kolejny stres. Dostała steryd, witaminy. Popołudniu idziemy znowu do weta.
merch, odpisze Ci na pw.
Nie wiem jak będzie za jakiś czas, za miesiąc, dwa, czy pół roku, gdy odejdzie duża część stada, ale na chwile obecną mówie sobie stop.
Mam dość, nie daje sobie rady. Z przerażeniem myśle, co będzie za 1,5 roku. Powtórka z rozrywki? Znowu mam 8 szczurów w bardzo zbliżonym wieku i zapewne jak na złość, będą chorować i odchodzić w tym samym czasie. Włącza mi sie znieczulica. Z jednej strony tego nie chce, a z drugiej inaczej bym zwariowała.
Musze troche "odpocząć".
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 9:39 am
autor: Telimenka
Ehhh.. biedna Vanilka
Wiem jaki to widok jak szczurek sie nie myje...niemily.
Trzymam kciuki za stadko i za Ciebie, zebys dala rade
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 10:55 am
autor: Nakasha
Nina, przykro mi... ale niestety tak właśnie jest - one tak strasznie szybko chorują i umierają

. Biedna Vanilia...
I to jeden z powodów, dla których ja sama nigdy nie miałam stad w podobnym wieku, zawsze był "rozstrzał"...
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 12:36 pm
autor: Nina
Vaniśka jest prawie 5 godzin po podaniu leków a poprawy jak nie było tak nie ma. Za 1,5 godziny idziemy do weta.
Strasznie dużo sika, wydaje mi sie, że za dużo, mimo że je tylko gerbery. Prawie nie pije, boje sie, że sie odwodni. Do tego wszystkiego ma biegunke.
Nie widze tego dobrze. Nijak tego nie widze. Nie moge na nią patrzeć. Ciągle tylko leży, co chwile próbuje sie umyć ale nie daje rady, przewraca sie nawet leżąc, co chwile ląduje na boczku. Futerko nastroszone i posklejane. Straszny widok.
A myślałam, że niewydolność nerek jest straszna. To jest gorsze.
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 12:52 pm
autor: zalbi
Jeżeli chwycisz ją za skórę i puścisz, i skóra szybko wróci na miejsce, to jest ok.
Jeżeli skóra zostanie taka naciągnięta i będzie pomału wracać do poprzedniego stanu, to jest źle.
Może wylądować na kroplówce.
Proponuję może wcześniej wybrać się do lecznicy...
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 12:58 pm
autor: Nina
Wiem jak sie sprawdza odwodnienie. Biegunke ma od nocy, wczoraj piła normalnie, je dużo mokrego, ale jeszcze troche bez poprawy i odwodni sie na 100%
Wygląda na prawde strasznie. Wcześniej nie moge pójść do weta. Jest przerwa, właśnie do 15.30. Za chwile spróbuje zadzwonić do lecznicy, a nóż wetka będzie wcześniej.
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 8:14 pm
autor: Azi
Nina, może nie dawaj jej gerberów tylko Nutri-Drink, to o wiele bogatsza i bardziej odżywcza mieszanka, wystarczy 30 ml na dobę, a szczur ma zapewnione i właściwe odżywienie i nie ma ryzyka odwodnienia. Polecam, bardzo polecam, bo z moją Yavą zdziałał cuda - praktycznie zawrócił ją z ostatniej ścieżki.
Trzymam kciuki...
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 8:27 pm
autor: Nina
Ona nie lubi nutri-drinków

Może spróbuje jeszcze z czekoladowym, tylko tego smaku nie próbowałam, bo nie było, na jutro mam zamówiony.
Ale szczerze mówiąc ja już sie nie łudze, że będzie dobrze. Leki prawie nie pomagają a Vanilla to wrak szczura. To już tylko przedłużanie końcówki życia. Gdzie sie podziała moja głupiutka bułeczka maślana?
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 8:37 pm
autor: pin3ska
No i jak bylo u weta? Jakies wiesci?
Re: Moja Szajka - Tupot Małych Stóp
: czw sie 14, 2008 9:17 pm
autor: Nina
Nie wiem sama co mam o tym myśleć. Po lekach jest nieźle, działają 48 godzin, ale już po 24 zaczyna sie pogarszać. Antybiotykoterapia nie pomogła. Dostaje sterydy, ale one też niewiele dają. Walczy cały czas, właśnie próbuje wspinać sie po klatce.
Gdyby to było 'tylko' zapalenie mózgu, może miałabym nadzieje. Ale ona ma guza. Nie jest taki jak myślałam, to nie gruczolak. Siedzi głębiej. Na całym ciałku wyskakują jej dziwne 'wypustki', jak narośle starcze. Coś ją zżera od środka...
Nie wiem czy jest sens walczyć, czy to nie jest tylko przedłużanie jej cierpienia.