Czarnulka z obu końców wygłaskana, okazało się przy tej okazji , że doskonale cała się w tej rurze mieści , gdy próbowała uniknąć moich dłoni ( głaski były stereo)
Jeden tylko brzuszek na razie wymiziany, do drugiego póki co nie mam "kodu dostępu"
Dalszych zmian (prócz zmian zaszłych w samych szczurach) na razie nie odnotowujemy , bo nie wypalił nam wypad do Castoramy; mąż ciut za późno wczoraj przyjechał , samopoczucie miał kiepskie i zwyczajnie zległ był na wyro, potem ja musiałam wyjść.

Panny natomiast jak na złość czepiły się biedaka i używały jako bieżni , odskoczni na stolik , ringu do walk osobniczych oraz trampoliny ku uciechom służącej. On tak dziwnie - bo na zewnątrz -odwinął podłożony pod głowę łokieć i dłoń pana wnętrzem do świata wystawiona i w powietrzu zawieszona była dla panienek pokusą nie do odparcia, a najzabawniejsze było właśnie zrobienie sobie z niej sobie trampoliny do skoków i odbić . Starałam się być dobrą żoną i bardzo mu współczułam

. A on na koniec mojego tłumaczenia o nieskutecznym odpędzaniu natrętów podsumował : No co ty mówisz? Nic nie pamiętam , nie czułem !
Taki mają sen niektórzy!.
Czarnulka od dwu dni okazuje mi focha i buziaczka dać nie chce , choć dla innych jest bardzo całuśna . Ona , która – gdy wsuwam rękę za poduchy na kanapie – mości się od razu na dłoni iskając i liżąc palce , teraz nadstawia okoniem wszystkie cztery łapeczki zaznaczając pożądany dystans , jakiego mam nie przekraczać!
Przebywają już w PodParapetowie bez oporów , a przez te rury plastikowe słyszę , jak dręczą swoje orzechy , przy czym podbierają je sobie i oba naraz znajdują się albo w kawalerce , albo w apartamencie dwuosobowym , zależnie od tego , która panienka zawitała z gościną ostatnia.
W nocy (chyba złośliwie) któraś hurkotała twardą skorupką o deseczkę i o rurę i wywlekło mnie to z łoża , ale gdy umieściłam orzecha w miękkim koszyczku za meblem i ułożyłam się do snu , panna radośnie pochwyciła drugiego i hałasy zaczęły się od nowa. Trzeba było znów wstać …
Dziś przy śniadaniu zaś okazałam się gapolem ,gamoniem i frajerem jak rzadko. Podzieliwszy się z Dżumą odrobinką ciemnego pieczywka , zaczęłam rozglądać się za jej siostrą i nawoływać , żeby nie pominąć i tak już dość obrażonej szczury , dałam jej kawałeczek gdy pojawiła się z lewej ; dopiero po dłuższej chwili , oderwawszy nos od książki , zarejestrowałam brak ładnych paru krążków kiełbaski na mojej kanapce. Wczoraj zaś bezczelnie poniosła na łóżko piękny pęk startej marchwi z jabłuszkiem i śmietanką , wprost z talerza ; przeniosłam to szybko na spodek . Żeby choć zjadły , ale gdzie tam ! tylko uruchomiły swoje wirówki!
