A jednak detektor w kahuńskim nosie nie mylił się
Pisałam, że od jakiegoś czasu Kahun podejrzanie zaciąga się Hacienką, że ta na niego skrzeczy i unika. Z tej racji w czerwcu byliśmy nawet w stolicy, ale po przebadaniu nic nie zostało stwierdzone.
Od tego czasu kilka razy zdarzyło się, że kiedy dotknęłam Hator przy podnoszeniu albo głaskaniu mała wygięła się w charakterystyczny sposób. Ale nie byłam pewna czy mi się nie wydawało, bo co innego Kahuński, a co innego... Zresztą zachowanie kahuńskiego w ostatnim okresie nawet się poprawiło, Hator nie skrzeczała aż tak często na jego natręctwo.
Aż do wczoraj wieczora, gdzie znów dotknięta w kuperek Hator wygięła się – i się zaczęło...
Odlotowa rujka u wykastrowanej samiczki !
Nawet Kahuński zbaraniał i nie łapał początkowo o co chodzi w tym całym nadstawianiu się i strzyżeniu uszami.
Ale w końcu krew nie woda – przypomniał sobie co z czym i jak...
Smużka z Karatem leżący ramię w ramię w sputniku patrzyli się szeroko otwartymi oczyma, ja przecierałam swoje – przed nami rozgrywała się orgia !
Oczywiście jak tylko się zorientowałam co się święci (jeszcze zanim do Kahuna dotarło) chwyciłam za telefon i udało mi złapać dr Rzepkę. Powiedziała mi, że nie ma potrzeby ich rozdzielać, bo dzieci i tak z tego nie będzie, ale że Hator trzeba zrobić usg, bo mogą się dziać różne rzeczy na kikutach macicy, możliwy jest też nowotwór
Wizytę mamy na jutro. Szczęściem zdążyliśmy przed urlopem doktor, a jeszcze w trakcie mojego, ale pełna jestem obaw...
Wczoraj – rozdzieliłam jednak randkowiczów. Bo to co się odbywało groziło rychłą niedyspozycją – jednego albo drugiego...
(zaczęłam też snuć obawy, czy jeśli myszy w jakiś sposób odrósł strzępek jajnika, albo ma jakiś nadliczbowy – o jednej wadzie genetycznej Hator przecież wiemy - to nie grozi to ciążą pozamaciczną ?? Rany, ale chyba dr by wspomniała ?;/)
Dalej w noc okazało się, że nie wystarczy oddzielić tylko Hator, bo po zgaszeniu światła rozgorączkowane tuptanie („tuptanie” – galopy !) Kahuna nadal trwały. Trzeba było zamknąć całą klatkę stadka, co szczupaki przyjęły z takim oburzeniem, że rano zastałam jeden zerwany hamak, jeden róg łapacza trzymający się tylko na niteczce, rozlaną wodę...
Rano zrobiłam też próbę – i niestety emocje jeszcze nie wygasły – Kahun dalej chętny do harców, rujka Hator też jeszcze trwała, choć już naprzemiennie ze skrzekami na nieopamiętanie się chłopaka. Do południa to Kahun spędził w odosobnieniu. Hator poszła spać ze Smużką. Wyszłam. Kiedy wróciłam żal mi się zrobiło Kahuna, który stresował się w transporterze Wypuszczony - z nie mniejszym wigorem niż ten który wykazywał dotąd - pobiegł do dziewczyn, ale tam Hator na niego skrzekła, ja wywabiłam solidną porcją kaszki na inne legowisko i udało się go przekonać, żeby tam został. Sam w końcu zmęczony. Teraz śpią.
Ale co to się porobiło ?!
Przydadzą się kciuki, żeby nic złego jutro nie znaleziono w brzuszku Hator...