Re: moje szczupaki kochane
: czw sie 04, 2016 10:22 am
Uni, niestety daje;( Jeśli chodzi o układ rozrodczy nic nie znaleziono, ale prawe nadnercze jest pogrubione i o zmienionej echogeniczności - coś tam się dzieje;/ Dr Wdowiarska, która robiła badanie, powiedziała, są dwie możliwości: 1/ nadnercze mogło zostać uaktywnione przez inne gruczoły (np. przysadkę) i zacząć produkować hormony płciowe. Mechanizm jest skomplikowany i nie do końca poznany, często zdarza się u wysterylizowanych fretek, dla szczurów jest dość nietypowy, więc trudno powiedzieć jak dalej będzie przebiegał. Tutaj może pomóc lucrin, który Hator dostała wczoraj, i który będzie trzeba jeszcze powtórzyć, albo i stosować dożywotnio. Albo 2/ jeśli lek nie pomoże, jest to nowotwór (ostrożne przewidywania pani dr idą niestety w tym kierunku, dlatego, że gdyby to była hiperplazja hormonalna, dotykałaby obu nadnerczy, a u Hator tylko jedno;/). Nowotwór nadnercza wiąże się ze skomplikowaną operacją, bo narząd ten sytuowany wysoko prawie pod żebrami, trudno się tam dostać, a u szczura (a jeszcze u samej Hator) dochodzą jej maleńkie rozmiary;/
Wszystko okaże się za miesiąc, kiedy mamy się pojawić na kontroli, albo będziemy działać dalej lucrinem, albo dr Rzepka zadecyduje o operacji.
Także tyle;/ Na razie trzymam się nadzieją tej pierwszej opcji – i to tej gdzie lucrin pomaga dzięki kilku podaniom, bo dożywotnio to też niedobre dla organizmu;(
A jeszcze wyleję z siebie trochę jadu i napiszę, że dzięki kochanemu, niezawodnemu PKP pobiłyśmy z Haciurkiem rekord podróżowania po wetach – 23 godziny ! Wróciłyśmy dziś o 5 rano - w nocy miałam ochotę mordować
Wszystko okaże się za miesiąc, kiedy mamy się pojawić na kontroli, albo będziemy działać dalej lucrinem, albo dr Rzepka zadecyduje o operacji.
Także tyle;/ Na razie trzymam się nadzieją tej pierwszej opcji – i to tej gdzie lucrin pomaga dzięki kilku podaniom, bo dożywotnio to też niedobre dla organizmu;(
A jeszcze wyleję z siebie trochę jadu i napiszę, że dzięki kochanemu, niezawodnemu PKP pobiłyśmy z Haciurkiem rekord podróżowania po wetach – 23 godziny ! Wróciłyśmy dziś o 5 rano - w nocy miałam ochotę mordować
