ja też za prosiakami nigdy jakoś specjalnie nie byłam... dopóki nie trafił do mnie Rysiofidusiowa pisze:Kliiim, ale mi robisz ochotę na prosiaczki! Nigdy mnie one jakoś specjalnie nie interesowały, ale im więcej widzę takich zdjęć tym bardziej się do nich przekonuję. Świetne są
teraz z Tymonem tworzą tak fajne mini stadko, wszędzie chodzą razem, razem śpią, jedzą, nawet jak jeden idzie do kojca to drugi, nieważne czy śpi czy je - idzie od razu za nim
super mi się zgrali, po tych kłótniach ich bałam się, że będzie ciężko, a tu proszę
dziękujęMarzka95 pisze:Śliczne gryzoniowe stadko . Świnioki cudownie śmieszne. Wesołych Świąt
w ogóle tak mnie olśniło ostatnio... Hiacynt i Lukier mają 1,5 roku, jak ten czas leci... i teraz jakoś tak smutno mi z myślą, że to póki co ostatnie moje szczurki.
na pewno miałabym więcej i byłyby młodziaki, gdyby nie było takiego problemu z Hiacyntem - w sumie tylko z jego powodu nie byli połączeni z głównym stadem i się nie doszczurzałam.
ale chłopcy we dwójkę też fajnie zgrani, nie kłócą się już, Hiacynt nie zaczepia.
przy czym Hiacynt w ogóle się zrobił spokojnym plackiem do miziania, jak nie on... a Lukierek dalej nieśmiały, grzeczny, próbuje zawsze przemknąć cichutko niezauważony
a ja zwolniłam się z dotychczasowej pracy, nie dość, że warunki coraz gorsze, to robili z nas szefowie debili na każdym kroku.
ja byłam ta 'pierwsza odważna', która powiedziała dosadnie co o tym myśli i się zwolniła, widać, trzeba było takiego ruchu, bo za mną zwolniły się już dwie kolejne osoby, a następne dwie stwierdziły, że jak wrócą do pracy z wolnego i dalej tak będzie, to też się zwalniają.
pieniędzy, które mam zaległe już nie dostanę, nawet nie chce mi się z nimi walczyć o to. trudno.
dostałam za to nową pracę, w zeszłym tygodniu byłam pierwszy dzień, w sylwestra idę drugi raz a od nowego roku już na stałe.
klim została barmanką
nie powiem, początki trudne, masa nerwów, rozlane piwa, szarpanie się ze szklankami, ale idzie ku dobremu szef mnie przeszkoli dokładnie po nowym roku i będzie dobrze.
cieszę się, wreszcie coś nowego, zarobię mniej, wiadomo, ale praca bez stania na mrozie czy deszczu, bez nerwów i ciągłych pretensji i zmieniania warunków 3 razy w ciągu dnia na coraz gorsze.
okropnie się cieszę. kiedy w tym klubie pracowałam jako promotorka, ze 2 lata temu, całkiem niedawno właściciel zapytał czy nie szukam pracy, bo się zdziwił, że w krakowie mnie widział. jego tata mówił, że chcą kogoś na szklankową to mogę się zgłosić, a szef od razu na barmankę mnie wziął, więc super
mam nadzieję, że się wszystko zacznie ładnie naprostowywać i więcej złego się nie podzieje.