Malachit, na pewno - ale my tęsknimy i za nią, i za młodym; za nią bardzo, bo troszkę u nas pobyła i zdążyła w sobie rozkochać
Hm...
Czasowo musieliśmy niestety pozbawić Szaraka możliwości baraszkowania po łóżku, bo przedwczoraj rano zobaczyłam pchłę na jego pyszczku i podjechaliśmy do weta na odpchlenie. Przy okazji wyszedł problem z jego klejnotami; nie było ich widać.

Czekałam na wiadomość, czy rzeczywiście nie był wcześniej kastrowany, chciałabym wykluczyć wnętrostwo - i wolałabym nie stresować go USG bez potrzeby, bo bardzo przeżył tę wizytę. Tak się zestresował u weta, że podczas badania aż mu się przednie łapule trzęsły jak staremu dziaduniowi

Jak wróciłam z pracy to się tyłem odwrócił, ma mi za złe.
Na szczęście otrzymałam informację, że w 2006 roku została wykastrowany, więc mogę odetchnąć...
Szaraczek dostał preparat dla królików na kark (nie frontline ani nic podobnego). Klatka, wszelkie tkaniny i podłogi zostały odpowiednio potraktowane. Niech wszelkie robactwo sczeźnie!
Jak on cudnie wygląda, kiedy wciąga gałązkę natki.

I dał się przekonać do kalarepki, buraczka też ładnie zjada. No, przede wszystkim to jest kochany i grzecznie zjada siano.
Wstajemy dziś rano, patrzymy: na jego posłaniu wiązka siana
- Wyniósł sobie?
- Gdzie tam, mąż na to - zwyczajnie, do łap się przyczepiło jak czymś przestraszony wyskakiwał
Włożyłam sianko na powrót do kuwety. Poszliśmy do kuchni zrobić sobie poranną kawkę, wracamy do pokoju a tam: nowa, pokaźna wiązka na posłaniu, a nasz Szarak w cudownie zabawny sposób zbiera pyszczkiem siano na kolejną porcję!
-------------------------------------------------
Coś jakby edit
Niestety lek nie podziałał, robactwo wcale nie sczezło

Znowu widziałam na nim pchły,dwie udało mi się pojmać. A jutro niestety nie mam możliwości z nim pojechać do lecznicy, dopiero w piątek
