29 sierpnia Karat – nasz koziołek skończył umowne 2 lata !
Uczcił to doniosłe wydarzenie robiąc dżemik, bo, póki sezon, Karaś codziennie uprowadza jedną jeżynę z mojej porcji i leci ją dżemikować (trzymam przed nim w sekrecie, że „uprowadza” zawsze tę najbardziej dojrzałą i jest dyskretnie kierowany w miejsce, gdzie jego dżemikowanie narobi najmniej szkód;) - cóż, trzeba pasje szczuractwa pielęgnować
Udane dżemikowanie ma jednen efekt uboczny – umorusane łapki
Ale to dla Karasia nie problem:
Wracając do Liwii. Polepszył się jej apetyt, mamy umowę, że ona będzie jadła co lepsze chrupki z karmy, a w zamian mniej lubiane warzywka dostanie potarte i wymieszane z sinlakem;) Je owoce i gotowane obiadki, naprawdę ładnie

Oddechowo jest tak sobie, myszka faluje dosyć mocno, ale jest sprawna, nie forsuje się, ale i nie oszczędza, podczas wybiegu chętnie drepta po całym pokoju.
Na froncie Liw – szczupaki bez zmian. Chłopcy nadal są na nie. Przed prychająco-puchaczącym Kahunem trzeba Liwię ewakuować. Karat też potrafi wyskoczyć z niegościnnym capnięciem, tyle tylko, że Karat w miarę respektuje to że myszka jest pod moją ochroną - dzięki temu mogą działać na jednym terenie separowani moimi dłońmi (przy Kahunie jest to zbyt ryzykowne;/).
Hator jeszcze kilka dni po fiasku łączenia kręciła się przy Liwii bez żadnej wrogości. Teraz, po upływie dłuższego czasu, zależy to już od tego, gdzie dochodzi do spotkania – na najbliższym terenie stadka – Liw jest wrogiem, którego trzeba przegonić; jeśli uda mi się przerobić jakiś obszar pokoju w teren bardziej neutralny, myszka może się po nim krzątać bez większych protestów Hator, a tylko z uproszeniem niespoufalania się.
Smużka odnosi się do Liwii najbardziej neutralnie, ale ma w pamięci dwa razy kiedy Liw skorzystała z prostoduszności i braku masy albinki i przewróciła ją na plecy (bez agresji – po prostu żeby potrzymać sobie drugiego szczura), i teraz ma się bardziej na baczności – wyślizguje się glizdą i umyka przed kudłatym nietoperem.
Liwka jest spokojną, tulaśną istotą, widać jak bardzo stęsknioną drugiego szczura w tym, jak czasem, kiedy chłopów nie ma, a dziewczyny się zachowują, ponawia próby dostania się do ich klatki. Kiedy humory innych nie dopisują i trzeba ją odseparować od zgryźliwców bardziej niż tylko barierą z dłoni, daje się wycofać na łóżko i stamtąd, przewieszona przez dziurę w budce albo wsparta na mojej dłoni, patrzy na ich poczynania;(
Także kontaktu szczurzego biedna za wiele u nas nie uracza;( Chociaż nie tracę nadziei, że może będzie się to powoli powolutku zmieniać...
Z pozytywów napiszę, że z zachwytem odkryłam Liwii słabość do zieleni. Gdyby wcześniej nie zdobył mnie jej charakter i urok osobisty, to sam widok rozsiadłej w trawie, przebierającej w źdźbłach i z zapałem żującej swoje ulubione listki babki lancetowate, powiedziałby mi, że to „nasz” szczur
I dwa, które mi się dotąd udało zrobić z mamą:
