Re: moje szczupaki kochane
: śr sty 06, 2010 9:23 pm
Zdrówko bierzemy każde jakie kto tylko daruje Dzięki.
Oznakowanie jujek, tak jak się spodziewałam, nie jest widoczne na zdjęciach. Na to pewnie musiałabym wymalować Ulrice na czole jakieś krzykliwe bindi. A drugie na ogonie. Obecne wycinanki są tak subtelne, że na zdjęciach jujcza jest dalej jujczą, niestety.
Dziś odświeżałam sobie w pamięci wierszyk "Na tapczanie siedzi leń". A to z tytułu Misiowego skandalicznego nygusostwa.
Całymi dniami wałkoni się w hamaku. A to na jednym boczku, a na drugim, i o głowie nie zapomina. Wyjście z klatki to wielkie przedsięwzięcie do którego przygotowuje się jak sójka za morze. Nawet jeśli się zwlecze cudem z hamaka i dotrze do drzwi klatki to najczęściej stwierdza, ze za progiem szaleje taki ziąb i zawirucha, że wyściubić nosa byłoby nieroztropne. A ponieważ Misiu nie jest istotą, która pozwala sobie na nieroztropność - w te pędy wraca w hamakowe smrodki. I się dalej kisi.
Jedyny bodziec na jaki jeszcze reaguje jak w miarę żywe stworzenie to zapach smakołyków.
Ale żeby choć się pofatygował zejść ze swojej wysokości na dół na poczęstunek - nie. Niucha, przez pręty wyciąga łakomie łapy, ale uparcie obstaje za obsługą wprost do łóżka.
I co ? I daję.
Oznakowanie jujek, tak jak się spodziewałam, nie jest widoczne na zdjęciach. Na to pewnie musiałabym wymalować Ulrice na czole jakieś krzykliwe bindi. A drugie na ogonie. Obecne wycinanki są tak subtelne, że na zdjęciach jujcza jest dalej jujczą, niestety.
Dziś odświeżałam sobie w pamięci wierszyk "Na tapczanie siedzi leń". A to z tytułu Misiowego skandalicznego nygusostwa.
Całymi dniami wałkoni się w hamaku. A to na jednym boczku, a na drugim, i o głowie nie zapomina. Wyjście z klatki to wielkie przedsięwzięcie do którego przygotowuje się jak sójka za morze. Nawet jeśli się zwlecze cudem z hamaka i dotrze do drzwi klatki to najczęściej stwierdza, ze za progiem szaleje taki ziąb i zawirucha, że wyściubić nosa byłoby nieroztropne. A ponieważ Misiu nie jest istotą, która pozwala sobie na nieroztropność - w te pędy wraca w hamakowe smrodki. I się dalej kisi.
Jedyny bodziec na jaki jeszcze reaguje jak w miarę żywe stworzenie to zapach smakołyków.
Ale żeby choć się pofatygował zejść ze swojej wysokości na dół na poczęstunek - nie. Niucha, przez pręty wyciąga łakomie łapy, ale uparcie obstaje za obsługą wprost do łóżka.
I co ? I daję.