Re: Moje panieneczki - wielki come back
: pt lis 22, 2013 7:17 pm
No i wyszło. Próba prowokacyjna oskrzeli metacholiną zakończyła się dla mnie wylądowaniem pod nebulizatorem po którejś tam dawce, w połowie badania.
Testu szczurzego nie miałam przez przegapienie, dziś to uzupełniliśmy. Alergia na szczury wyszła, choć rumień ani bąbel nie były aż takie, jak przy roztoczach. Małe, ale były...
No i teraz... oczywiście, pierwsze co, to... no, nie usłyszałam wprost, że mam się pozbyć dziewczyn, ale lekarz pomimo pełnego zrozumienia powiedział, że lepiej dla mnie byłoby, gdyby ich nie było. Sam był zaskoczony wynikiem badania, bo przy moim zestawie objawów spodziewał się po tej próbie raczej wykluczenia astmatycznego podłoża dolegliwości oskrzelowych. Piękne spirometrie z kluczowymi wskaźnikami powyżej normy, brak kataru i duszności po kontakcie ze szczurami (same objawy skórne i wynik testu same w sobie nie świadczą o astmie) czy to na lekach przeciwalergicznych, czy bez nich (od 2 tygodni ich nie biorę).
Niestety kłopot w tym, że nawet, jeśli to nie szczury w tej chwili są głównym sprawcą mojej choroby, tylko roztocza, to nie ma żadnej pewności, że się to w dowolnej chwili nie zmieni. W tym momencie moja astma jest na takim etapie, że przy wyeliminowaniu alergenu prawdopodobnie można by zapomnieć o sprawie. Lekarz powiedział, że to oczywiście moja decyzja i ryzyko, a ryzykuję tym, że astma się "uczynni" i będzie wymagała dożywotniego leczenia, zamiast się samoistnie wygasić.
Na razie uzgodniliśmy, że mam szczury przeprowadzić do drugiego pokoju, a tę część mieszkania, w której były dotąd, dokładnie wyszorować. Szczurami ma się zająć mąż, ja mam ograniczyć kontakt jak się da, a najlepiej w ogóle ich nie dotykać.
Ze swojej strony podejmę walkę z roztoczami, czyli kurzem, wymiana pościeli, sprzątanie i takie tam, wypranie tapicerek. Wtedy będę mogła jako tako, organoleptycznie, stwierdzić, czy objawy ustąpią całkowicie, i czy kontakt ze szczurami spowoduje ich nawrót.
Testu szczurzego nie miałam przez przegapienie, dziś to uzupełniliśmy. Alergia na szczury wyszła, choć rumień ani bąbel nie były aż takie, jak przy roztoczach. Małe, ale były...
No i teraz... oczywiście, pierwsze co, to... no, nie usłyszałam wprost, że mam się pozbyć dziewczyn, ale lekarz pomimo pełnego zrozumienia powiedział, że lepiej dla mnie byłoby, gdyby ich nie było. Sam był zaskoczony wynikiem badania, bo przy moim zestawie objawów spodziewał się po tej próbie raczej wykluczenia astmatycznego podłoża dolegliwości oskrzelowych. Piękne spirometrie z kluczowymi wskaźnikami powyżej normy, brak kataru i duszności po kontakcie ze szczurami (same objawy skórne i wynik testu same w sobie nie świadczą o astmie) czy to na lekach przeciwalergicznych, czy bez nich (od 2 tygodni ich nie biorę).
Niestety kłopot w tym, że nawet, jeśli to nie szczury w tej chwili są głównym sprawcą mojej choroby, tylko roztocza, to nie ma żadnej pewności, że się to w dowolnej chwili nie zmieni. W tym momencie moja astma jest na takim etapie, że przy wyeliminowaniu alergenu prawdopodobnie można by zapomnieć o sprawie. Lekarz powiedział, że to oczywiście moja decyzja i ryzyko, a ryzykuję tym, że astma się "uczynni" i będzie wymagała dożywotniego leczenia, zamiast się samoistnie wygasić.
Na razie uzgodniliśmy, że mam szczury przeprowadzić do drugiego pokoju, a tę część mieszkania, w której były dotąd, dokładnie wyszorować. Szczurami ma się zająć mąż, ja mam ograniczyć kontakt jak się da, a najlepiej w ogóle ich nie dotykać.
Ze swojej strony podejmę walkę z roztoczami, czyli kurzem, wymiana pościeli, sprzątanie i takie tam, wypranie tapicerek. Wtedy będę mogła jako tako, organoleptycznie, stwierdzić, czy objawy ustąpią całkowicie, i czy kontakt ze szczurami spowoduje ich nawrót.