Megi, tak, chłopcy pozostali niezmienni. To wciąż szczury niedotykalskie, boją się człowieka i w stosunkach z nim nastawione na „walcz albo uciekaj”. Szczęściem dla mnie, prawie zawsze wybierają tę drugą opcję.
To że nie udało mi się ich oswoić to jedynie moja wina. Paul-Julian kontaktowałam się w tej sprawie z Aleksandrą Sokołowską jeszcze w zimie, ale nawet z jej pomocą nie potrafiłam być wystarczająco stanowcza i konsekwentna, żeby coś zmienić. Właśnie odzyskały prawdziwe życie i chciały się nim cieszyć, moja obecność w nim tylko ich stresowała i wszystko psuła, a i tak nic nie posuwało się do przodu. Porzuciłam ich aktywne oswajanie, zakładając, że czas i rutyna zrobią swoje.
Odrobinę zrobiły, ale tylko odrobinę. Wiedzą jak wygląda nasz dzień, czego się spodziewać kiedy zbliżam się do ich kryjówki mlaskając, że można wtedy rozważyć podkradnięcie się i wzięcie z ręki przekąski. Szakłak jako jedyny owe rozważania zawsze kończy pozytywnie, bo jest łasuchem;) Nil i Lulek - różnie, czasami sprawa wydaje im się zbyt szemrana, żeby ryzykować podejście, więc zostawiam im smakołyk na ziemi. Wiedzą, że jak siedzę w fotelu, zaczyna się „ich czas”. Czasami testują moją nieruchomość podkradając się i dziabią w nogę, albo jak leżę z rękami pod głową w łokieć, mocno, ale nie z agresją, raczej na zasadzie eksperymentu, jak dzieci „pokażę jaki jestem odważny, przeskoczę przez ognisko”:)
Jedyną rzeczą na którą sobie pozwalam - kiedy oni pozwalają - chcąc zachować chociaż ten najmniejszy kontakt, to głaskanie jak leżą w hamaku znieruchomieli. Oczywiście żadnych gwałtownych gestów i najcichsze słowa, a najlepiej wcale, chłopcy i tak boją się drgnąć. A jednak niesamowite jest, że w tym wszystkim Szakłakowi zdarza się zazgrzytać – nie jest zrelaksowany, daleko do tego, ale jakąś częścią swojego jestestwa zaczął odbierać drapanki jako pozytywne:) Kto wie, może za 5 lat... ;P
Tak chłopcy zachowywali się na początku:

… i tak się zachowują dotąd, kiedy czują się przyparci przez człowieka do muru, może już nie na dnie w kuwecie i może nie tworzą już posągów zbiorowych, ale to wciąż dla nich jedno równanie: człowiek = alarm.
Wisienkowa Obrazki nie jest tam bo się boi, tylko dlatego, że myszka lubi siedzieć na chłopackich karkach. Takie ma hobby:)
Obrazki molestator:

Obrazki nie tylko szczury molestuje:
Obrazki tańce-indiańce wykonuje, żeby jej otworzyć drzwi od pokoju i dalej gna gdzie ją nóżki poniosą – leży jej na drodze kot ? - a co to kot ? - …o jaki mięciutki !
Felicjan i Vlad uciekają przed nią, a to są łowne kocury. Oczywiście po części przyczyną, że uciekają, jest fakt, że mały zatraceniec ma zawsze przy sobie obstawę, która nie pozwala im jej tknąć, ale też nieznająca granic rezolutność myszki, która nos w nos się z nimi wita, przechodzi im między nogami żeby zrabować chrupkę z ich miski, sprawia, że czarnoty wcale już nie są tak pewne kociocentryczności wszechświata. Szczególne jego zagięcie poczuł Vald, kiedy razu jednego mysz wzięła go z zaskoczenia i zaczęła mu robić przegląd uszu, nalegając przy tym żeby bardziej skłonił głowę, bo nie dosięga...
Obrazki od początku była taka:) I jednocześnie taka:
Jeśli spać to tylko przytulona. Ręce to dla niej kapsuła bezpieczeństwa, trzymający może się krzątać, nachylać, żeby coś podnieść, huknąć na działających destruktorów - nic nie przerywa błogostanu Obrazki:)
Zresztą równie zrelaksowana czuje się na Niulsiu:
I chłopaczkowie:
w swoim bunkrze:
To są takie trochę wcześniejsze zdjęcia, mam jeszcze do załadowania sporo zielonych, ale nie chcę przeciążyć serwera
