Strona 4 z 38

Re: Brytany i okruszek :D- Ciri, Lola i Gloria

: pt lut 29, 2008 10:27 am
autor: maua_czarna
Ciri i Gloria nadal sa leczone, naprawde jesli to nie pomoze,to nie wiem, co robic - pomysly sie koncza...

Najpierw byla Enrofloxacyna (przepraszam za wszystkie bledy w nazwach). Nastapilo pogorszenie, Ciri leciala krew z noska...
Pozniej robilam w domku zastrzyki z Betanoxu i co chwile wizyty u weta - odstawil lek u Ciri, po czym u niej po 1dniowej poprawie znowu zaczelo sie kichanie i porfiryna wszechobecna...Kiedy pojechalam z nia do weta, po powrocie do domu okazalo sie, ze "zdrowa" Gloria chrumka tak,ze normalnie mnie wystraszyla...(Glosno= kiedy przylozylam ja do telefonu Szalasowi, to slyszal bidule). No i znowu wet.
Obie dziolszki maja podawana Gentamycyne, a wszystkie 4 dodatkowo Cebion.

W momencie,kiedy u Ciri nastapilo pogorszenie,a Gloria wydawala sie zdrowa wet kazal mi odlaczyc Ciri od stada. Pozostale trzy panie polaczylam - poszlo to ekspresowo, a zdziczala dotad Glo traktuje malucha jak corke - daje sobie wlezc na glowe i jeszcze poskakac ;> Nie mowiac juz o tym, ze przez ciagle wizyty u weta, klucia itd. Glorek juz nie jest dzikiem :) nie ucieka z rak, sama wychodzi z klatki ;] Oto wiec wspomniane laczenie :
http://maua-czarna.fotosik.pl/albumy/381374.html

Obrazek
Portret rodzinny <hahaha>

Po kilku dniach odseparowania Ciri nie wytrzymalam. Byla tak osowiala i obrazona na caly swiat, sama w klatce - a to moj najbardziej zsocjalizowany szczur... Polaczylam wiec dziewczyny; malenstwo stawialo sie najwiekszej dominatorce w stadzie :D ale po przepychankach i piskach nastapil blogi spokoj. Malenstwo skacze po dziewczynach i ciagle je zaczepia - smiac mi sie chce, bo caly czas myslalam, ze to one sa zywe i energiczne ;D
Obrazek

http://maua-czarna.fotosik.pl/albumy/381399.html

Lola i Brynka w ogole zdaja sie nie przejmowac choroba, nic sie ich nie ima, co bardzo mnie cieszy.
Do wtorku zastrzyki, a pozniej - mam nadzieje,ze juz beda zdrowe, bo nie mam serca dluzej ich faszerowac...

No to u nas chyba tyle :)

Re: Moje cztery miziaczki - choroba w stadku :(

: ndz mar 02, 2008 8:55 pm
autor: maua_czarna
http://pl.youtube.com/watch?v=8Lx5UUcYHGA

Uwiecznilam pulsowanko oczne u Ciri i Glorii :D
Niestety nie umiem rozjasnic tego filmiku - na aparacie wszystko wygladalo ok ::)
Jestescie skazani na rozjasnienie sobie wlasnorecznie monitora :D

Re: Moje cztery miziaczki - choroba w stadku :(

: ndz mar 02, 2008 9:01 pm
autor: szpaczek
szczur jak na kazaniu siedzi xD
a może on to lubi? 8)

Re: Moje cztery miziaczki - choroba w stadku :(

: czw paź 16, 2008 8:43 pm
autor: maua_czarna
Daawno nie pisalam, a u nas duzo sie pozmienialo i jak to zwykle bywa- niektore rzeczy na lepsze, inne na gorsze...ale po kolei:

W kwietniu wzielismy z zoologa dwie samiczki. W tym sklepie pracuje znajomy i kiedy powiedzial nam,ze malenstwo ktore tam zobaczylismy ma 5 tygodni,ie moglismy uwierzyc. Malutka kulka siedziala w akwa z ciezarnymi samicami,ktore zabieraly jej cale jedzenie! Bylo tam tez kilka innych samiczek, ale wszystkie wieksze od tej drobiny. Zabralismy ja stamtad z kolezanka - wiedzielismy,ze nie uda sie polaczyc malej ze stadem ze wzgledu na rozmiary naszych bab, wiec nie chcielismy zeby byla sama. Plany laczenia stada odlozylismy,az mala podrosnie. Dziewczyny dostaly oczywiscie swoje imiona, tym razem zainspirowane swietnym komiksem :)- Blixa i Żorżeta.
Obrazek
Obrazek

Żorżeta jakos nie rosla, bardzo malo przybierala na wadze, a w miedzyczasie, w maju zauwazylam u Ciri guza...
Obrazek

W ciagu dwoch tygodni guz troche sie powiekszyl. Rozwazalismy operacje, ale to byla trudna decyzja - po pierwsze ze wzgledu na historie miotu Ciri, po drugie ze wzgledu na jej wiek no i po trzecie... w niedlugim czasie zaczela robic kupki z krwia, okazalo sie ze guz jest rozgaleziony na inne narzady. To wykluczylo operacje. Urosl do wielkosci kurzego jaja. Mala znosi to dzielnie, nadal pierwsza wychodzi z klatki, jest aktywna, ale boje sie,ze to juz dlugo nie potrwa - w grudniu stukna jej 2 latka.

Obrazek
Obrazek

Jakby tego bylo malo w czerwcu Lola uszkodzila sobie oczko, bardzo paskudnie. Nie widzialam samej sytuacji, ale zauwazylam ze oko wyglada "nie tak". Na poczatku nie bylo to widoczne:
Obrazek
ale pozniej...
Obrazek

Wytrwale stosowalismy krople,ktore wyleczyly stan zapalny i na szczescie uniknelismy usuwania oka.

Obrazek

Przez te mala ulomnosc (bo przeciez to nic takiego dla szczura) niestety stala sie kolejna nieciekawa rzecz.

Polaczylismy stadko, wszystko wygladalo jak zwykle. Jednak rano okazalo sie, ze Lola ma nadszarpniete uszko, a Blixa powaznie ugryziona lape. Stwierdzilismy, ze Lola nie zaakceptuje obcych szczurow i niestety dziewczyny zyja w osobnych klatkach...

Gloria znow jest przeziebiona, tylko Bryndza wychodzi ze wszystkiego obronna lapka ;) ale w koncu jest najmlodsza:)

Prosze o zmiane tematu na: Perypetie naszych miziadełek

Re: Perypetie naszych miziadełek

: czw paź 16, 2008 8:51 pm
autor: yss
a to dopiero.... nowe zwierzaczki w stadku :)

kurze jajo u loli..... współczuję...... też to przechodziłam :(

Re: Perypetie naszych miziadełek

: pn paź 20, 2008 3:24 pm
autor: maua_czarna
Ech...
boje sie bardzo jak to bedzie, bo widze,ze czasami guz ja przewaza i spada skads...mimo,ze pozatym wszystko w porzadku, ze zachowuje sie normalnie. Nie umiem jej pomoc. Nie moge zrobic nic poza tym,ze dziewczyny mieszkaja teraz w dosc niskiej klatce.

p.s. Udalo sie pozbyc zapalenia oskrzeli u Glorki. Jupi! Male zwyciestwo :D

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 8:25 pm
autor: Nakasha
Dopiero teraz przeczytałam Twój temat :). Jak czuje się Lola? I reszta ogonków :)?

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 8:32 pm
autor: Nina
Czemu ja tu dopiero teraz trafiłam? :(
Guz Ciri wygląda jak ten, który miała Solisia. Cholery ciężkie są. Trzymam kciuki za dziewuszke.
U mnie problem z chodzeniem rozwiązało przeniesienie bab do niskiej setki w której miały tylko 2 półki ze schodkami z ferplasta.
Małe łaciate jest cudne, podobna do mojej Croppy :)

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 10:21 pm
autor: zalbi
Nina, nie tylko Ty tu trafiłaś.. ja też! =D

małe łaciate rzeczywiście jest malutkie..


jak dobrze, że mam samych chłopów i takie rzeczy u nich rzadziej sie zdarzają..


zdrówka dla panienek życzę =)

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 10:27 pm
autor: maua_czarna
O,dziekuje za zainteresowanie dziewczyny :)

Ze stadkiem wszystko ok, na tyle na ile moze byc.

Ostatnio byly u mnie kolezanki ze studiow,ktore pierwszy raz widzialy nasze stadko. Myslalam, ze na widok Ciri beda zniesmaczone, w koncu nie wyglada jak miss pieknosci. ale baaardzo sie zdziwilam - Cirka robila furore, jaka to ona madra, pierwsza z klatki wychodzi, a jaka bidulka:) Mimo oszpecajacej choroby, jej charakterek i tak zrobil swoje - Cirka zawsze byla ulubionym szczurem moich znajomych :)
(Choc wspollokatorzy wola ciapowata Lole,ktora wazy chyba ponad 500g :D )*
*jak to jest, ze jesli chodzi o szczury, to takie stare babulenki podbijaja meskie serca? musza miec swoje sposoby :D

Nina ,jesli chodzi o kwestie guza - kiedy dodalas filmik,zauwazylam, ze guz wyglada identycznie jak u Soli, ale wolalam nic nie pisac na ten temat, bo to nie byl odpowiedni moment . Faktycznie, wyglada z pozoru tak samo, jednak czy Solisiowy byl rozgaleziony na inne narzady? Bo to uniemozliwia operacje w przypadku Cirki. No i balabym sie sytuacji jak u Mafcika :(
Mimo normalnej aktywnosci, coraz czesciej ma problemy z wejsciem gdzies - jest zawzieta, ale w koncu guz przewaza ja, lub zachacza o cos i mala uparcie isc,ale "jajo" ja blokuje...ciezko mi na to patrzec, zorientowalam sie juz ile kosztuja wizyty domowe miejscowego weta. "Na wszelki wypadek"...i zaraz po tym,kiedy otwieralam klatke (tez mamy niziutka) stalo sie cos,czego najmniej sie spodziewalam... Ciri skoczyla z miski zawieszonej tuz nad kuweta, prosto na gore otwartej klatki. Jakby chciala dac jakis znak, ze walczy :) .
Ogladajac filmik tez zauwazylam to podobienstwo do Croppy, az sie z Szalasem troche zszokowalismy,skad masz nasza Żorżete :D

Nakasha,Nina, zalbi - pozdrowienia od mojego stadka :P

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 10:46 pm
autor: Nina
Solisiowe guzy były całkiem luźne. Nie wiem jak jest w środku, czy coś jej tam rośnie, czy nie i nie chce tego wiedzieć. Chce sie cieszyć tym czasem, który nam został :)
Te guzy są straszne. Gdyby dało sie je uciąć w miejscowym znieczuleniu ::)

Żorżeta już jaśnieje? Mi Croppiszon zjaśniał i pyszczek ma już prawie biały, a taka ładna była :P

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 10:54 pm
autor: grzesia
Hallow! Ja też natrafiłam na Twój tamacik i odrazu uruchamiam kciukotrzymacze za szczurcię z guzkiem! Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Pozdrawiam ;)

Re: Perypetie naszych miziadełek

: śr lis 05, 2008 11:23 pm
autor: maua_czarna
Eh...ja ze wzgledu na to, ze nie mozna przeprowadzic operacji tez staram sie cieszyc, ze Cirka jeszcze jest,ale rownoczesnie sie boje :-\

Co do Żorżi ;) ona sobie normalnie leci w kulki - raz jasnieje, raz ciemnieje...wszak kobieta zmienna jest ;)

ojojojoj......ide do Cirki,zobaczyc co sie dzieje - wlasnie zatoczyla sie na bok :'(

EDIT/ to "tylko" problemy z utrzymaniem rownowagi - Ciri jakby zawiewa na jedna strone - ta, na ktorej nie ma guza...
grzesia - dziekuje bardzo za kciuki, z pewnoscia sie przydadza

Re: Perypetie naszych miziadełek

: czw lis 06, 2008 7:02 am
autor: Babli
Bryndza
:P Moje nazwisko...

Kciuam za Ciri

Re: Perypetie naszych miziadełek

: czw lis 06, 2008 11:03 am
autor: Nakasha
Żorżeta to huskolec?
W takim razie trzymam kciuki za Ciri...
Guzy są straszne, a w przypadku rozgałęzionych operacje są ciężkie... 2 z moich szczurków nie przeżyły takich operacji, mimo że zabieg przeprowadzał doświadczony chirurg...