W końcu udało mi się dorwać do komputera a jak już mi się udało to opowiem wam historię, a nie pomyślałam pewnie nie wiecie kto taki pisze to ja
Bobek :
Wczoraj był bardzo dziwny i troszkę stresujący dla mnie dzień...
Otóż od dwóch-trzech dni miałem coś z oczkiem, miałem czerwone i przymrożone. I troszkę mnie bolało... I w piątek pani powiedziała że jedziemy do weterynarza, a ja kompletnie nie wiedziałem co to jest. Marlena wzięła dużą torbę wsadziła do niej kocyk i postawiła na podłodze. zacząłem przeczuwać że nic przyjemnego się nie zapowiada.. Chciałem uciec na podwórko, ale za każdym razem gdy otwierałem Sobie drzwi pani zabierała mnie z powrotem do domu.Po 10 minutach pani stała już ubrana w kurtce i butach... Wzięła nałożyła mi jakieś nie wygodne szelki wyrywałem się ale to nic nie dało... Pani wsadziła mnie do torby i ją zamknęła, było tam ciemno strasznie i nie wiedziałem co się ze mną dzieje

. usłyszałem że wychodzimy z domu, po paru minutach byłem już w pojeździe który robił brum brum. próbowałem się jeszcze na początku wyrywać, ale to nic nie dało

. Gdy dojechaliśmy na miejsce pani weszła do jakiegoś pomieszczenia i wyjęła mnie z torby i postawiła na dużym zimnym stole.
Pomyślałem Sobie że będę grzeczny i nie będę rozrabiać, Marlena powiedziała panu co mi do lega. I on wziął i otworzył poświęcił latarką , ale ja nadal byłem grzeczny i nie uciekałem. Gdy pan weterynarz skończył mnie oglądać powiedział że mam uszkodzoną rogówkę. Dał dla mojej panci dwa rodzaje kropelek i maść i powiedział że 4 razy dziennie ma mi to wpuszczać do oczu.Powiedział też że mam nie wychodzić przez jakiś czas z domu phi sam Sobie otworzę drzwi i pójdę. Gdy pani poszła zapłacić ja nadal grzecznie siedziałem na tym stole a nawet się Sobie położyłem

. Gdy już wyszliśmy z gabinetu to na poczekalni siedział duży owczarek ale ja się go nie bałem, pani wsadziła mnie do torby i wyruszyliśmy do domu. Nie chciałem siedzieć w torbie więc pani mi ja w autobusie otworzyła i ja Sobie leżałem na kolanach i oglądałem świat przez szybę. Dziwnie trochę dużo ludzi jeździło w jakiś małych pojazdach... Wszystko było tak ciekawe że aż wsadziłem pyszczek w szybę położyłem łapkę na oknie i tak oglądałem... Jechaliśmy długo zdążyłem się nawet zdrzemnąć

...
Po jakiś 15 min byłem już w domku. Oni zapuściła mi krople posmarowała maścią i poszedłem spać na swoją miejscówkę czyli na monitor od komputera

. A bym zapomniał pan weterynarz powiedział żeby odwiedzić go w poniedziałek, eh i znowu będzie mnie czekać podróż po mieście... Jak uda mi się dorwać do komputera to ją wam opiszę
Pozdrawiam
Bobek
